Wprawdzie nie bardzo wiadomo, dlaczego drożdżówki ze szkół wyszły (w zakazach szło raczej o chipsy, batony i przesłodzone napoje), ale bój o ten gatunek ciastka był rzeczywiście heroiczny. Demonstracyjnie zamykano sklepiki, w których straszyły puste półki, drożdżówki pojawiały się „spod lady”, czyli z pobliskiego sklepu, co przypominało starszym czasy PRL i tzw. sklepy komercyjne. To już był prawie strajk powszechny przeciwko opresyjnej władzy i jakoby zdrowej żywności. W tym nastroju zwycięstwa może wróci nawet sól, o ile minister zdrowia odda i tę redutę, aby przed wyborami uspokoić nastroje rodziców, przerażonych, że dzieci głodują. W każdym razie uczniowie, zjednoczeni z drobnym handlem, zdecydowanie odrzucili wielką reformę małego sklepiku i pokazali, że niekoniecznie wielkie reformy prowadzą do wygranych. Czy, patrząc na sprawę nieco szerzej, oznacza to, że ciepła woda w kranie miała jednak jakąś wartość?
Triumf drożdżówkowy może się jednak okazać początkiem innych powrotów, które nie będą już tak przyjemne dla ucznia. Wrócić przecież może kanon lektur, zwłaszcza tych z silnym akcentem na właściwy patriotyzm, a także więcej lekcji historii o bardziej jednoznacznych w wymowie. Lider partii idącej po władzę wyraźnie to zapowiada, a na niższych szczeblach przygotowania trwają. Oto na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego zakazano prezentacji moskiewskiego pisma „Wiestnik Jewropy” (numer poświęcony Polsce), ponieważ okazało się, że tenże wiestnik niesie wieści ideologiczne, a autorzy związani są „z określoną orientacją polityczną”: profesorowie Karol Modzelewski i Leszek Balcerowicz, Adam Michnik, reżyserzy Andrzej Wajda i Krzysztof Zanussi, których zapewne łączy głównie to, że nie głosują na PiS.