Mamy kilka dat w prawie 60-letniej historii POLITYKI, do których jesteśmy nostalgicznie przywiązani. Akurat w tym tygodniu wypada 20-lecie ważnego wydarzenia dla naszej redakcji i gazety, może niezasługującego na jakieś szczególne obchody, ale wartego przypomnienia. Otóż w październiku 1995 r. ukazało się pierwsze wydanie POLITYKI w kolorze i w formacie magazynu. To było coś więcej niż tylko zmiana techniczna, pamiętam, że traktowaliśmy tę operację jako symboliczne domknięcie naszej własnej ustrojowej transformacji, przejścia od siermiężnego peerelowskiego socjalizmu do gospodarki rynkowej.
Z biało-czarną płachtą gazety postanowiliśmy rozstać się dopiero w połowie lat 90. Wiadomo było, że trzeba to zrobić wcześniej czy później, bo niezależna i od 1990 r. samorządna gazeta nie przetrwa bez możliwości druku kolorowych reklam. Mieliśmy także pokusę, aby skorzystać z pojawiających się nowych możliwości poligraficznych, offsetu, komputerowego składu, barwnych fotografii. Wstrzymywaliśmy się jednak z decyzją, aby w dramatycznie zmieniającym się świecie dać naszym czytelnikom jakieś poczucie stabilizacji, kontynuacji, komfortu. Nasza gazeta szczerze, a nawet entuzjastycznie, poparła zmiany ustrojowe, ale nie uważaliśmy, że trzeba w każdym miejscu aplikować terapię szokową. Po rozpadzie państwowego monopolu wydawniczego o nazwie RSW Prasa gazety zmieniały tytuły, wygląd, redaktorów naczelnych, autorów, linie ideowe, afiliacje partyjne; POLITYKA wchodziła w nową rzeczywistość rozważnie, krok po kroku, nie udając – tak to przynajmniej pamiętam – że zjedliśmy wszystkie rozumy.
To był i do dzisiaj jest jakiś fenomen, że gazeta, która była najważniejszym tygodnikiem PRL, utrzymała pozycję nr 1 w warunkach wolnego rynku i pełnego pluralizmu prasy.