Kraj

Wielkie szczęście

Okna życia do zamknięcia?

Pierwsze okno życia w tej części Europy otwarto pod koniec XVIII wieku w Warszawie, przy Domu Podrzutków. Pierwsze okno życia w tej części Europy otwarto pod koniec XVIII wieku w Warszawie, przy Domu Podrzutków. Wojtek Wilczynski / Forum
Komitet Praw Dziecka przy ONZ apeluje, po raz kolejny, aby zamknąć w Polsce okna życia. A polski Rzecznik Praw Dziecka nawołuje, aby ich nie zamykać – bo to oznacza martwe dzieci, porzucane w śmietnikach.
Kobiety, których dzieci trafiają do okien życia, zwykle nie rodzą w szpitalach.Christian Glatz/Flickr CC by 2.0 Kobiety, których dzieci trafiają do okien życia, zwykle nie rodzą w szpitalach.

Temat nie jest nowy. Już w 2012 r. Komitet zasugerował Polsce, aby zrezygnować z pomysłu, który ideą tkwi w zupełnie innych czasach. Bo za naszą zachodnią granicą dyskusja o oknach życia toczy się od lat – za sprawą Niemiec, w których otwarto najwięcej podobnych okien, by z początkiem lat 2000 zacząć je zamykać.

Pozamykano je – jako niedające człowiekowi szans na poznanie swojej tożsamości. A tę, zgodnie z duchem czasów, w których żyjemy, uważa się dziś za jedno z praw podstawowych. Wierząc, że odbierając człowiekowi to prawo, skazuje się go na cierpienie, na wieczną niepewność. I że to jednak barbarzyństwo.

Sam pomysł na okno życia też nie jest nowy. Pierwsze takie w tej części Europy otwarto pod koniec XVIII wieku w Warszawie, przy Domu Podrzutków. Lada chwila Kodeks Napoleona zakazać miał „dochodzenia ojcostwa bękartów” i „pokrywania niedozwolonej lubieżności jakimś prawnym płaszczykiem”. A prasa kobieca rozpisywała się o służących, które topią dzieci w kałużach bądź pozostawiają w lesie – z dopiskiem, aby ich nie oceniać, ale raczej im współczuć.

Ideę wskrzesił w 2006 r. kardynał Stanisław Dziwisz – kiedy niemieckie okna już zamykano. Zdecydowana większość powstałych od tego czasu ponad stu polskich okien ulokowana jest przy klasztorach lub katolickich ośrodkach adopcyjnych.

ONZ, nawołując Polskę do zmiany praktyki, w miejsce anonimowych okien proponuje raczej prawo do anonimowego porodu. Wówczas po ukończeniu 16. roku życia dziecko miałoby prawo poznać personalia tej, która je urodziła. Dziś poród anonimowy jest w Polsce niemożliwy. Rodząc, należy podać personalia, a po sześciu tygodniach potwierdzić sądownie decyzję o zrzeczeniu się dziecka.

Te kobiety, których dzieci trafiają do okien życia, zwykle nie rodzą w szpitalach. Rodzą same – w wannach, w kuchniach, na łóżkach, przecinając pępowiny nożyczkami. Czasem rodzą w samochodzie, z dwójką już odchowanych, piszczących na tylnym siedzeniu, bo nie mają gdzie. Jak ta matka, która pozostawiła swoje dziecko jako pierwsze w historii okna życia w Zamościu – co ogłoszono zaraz jako wielkie szczęście.

A dlaczego tak rodzą? Z jakiej przyczyny boją się w szpitalu? To w dyskusji umyka. Mówimy: wielkie szczęście, dar, okno życia – wyobrażając sobie zaraz jakieś dziecko, które uniknęło strasznej śmierci w śmietniku. Podobnie umyka nam to cierpienie dorosłego, który nie dowie się nigdy, kim jest i dlaczego go zostawili – bo w kontraście do dziecka zabranego ze śmietnika dorosły zawsze wypadnie jakoś blado.

Umyka nam też cierpienie tych, co urodziły i wolałyby zachować jakąkolwiek nić, jakąkolwiek nadzieję, że w przyszłości dowiedzą się jeszcze, co z ich dzieckiem. Anonimowy poród dałby im taką nadzieję.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną