Tragedii nie ma, jest wstyd
Na szczycie UE Polskę będzie reprezentować premier Czech. Pozostaje duży niesmak
Stanowisko Polski na nieformalnych szczycie Rady Europejskiej na Malcie reprezentować będzie premier Czech. – Nie ma tragedii – powiedział przewodniczący Rady Donald Tusk. Rzeczywiście, tragedii nie ma. Ale pozostaje jednak wstyd i duży niesmak.
Wprawdzie nieraz się zdarzało, że państwa prosiły kogoś o reprezentację swoich interesów i w tym sensie rzecz ma spore precedensy, ale Polsce to się nie zdarzało. Słusznie przypomniano, że polskim precedensem było reprezentowanie naszego kraju przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w trakcie zmiany ekipy rządzącej.
Przyjmijmy za dobrą monetę, choć to trudne, tłumaczenia pana prezydenta, że o maltańskim spotkaniu nic nie wiedział i dlatego pierwsze posiedzenie Sejmu wyznaczył na 12 listopada. Jakie konsekwencje wyciągnął więc wobec swego administracyjnego zaplecza, które nie dba o podstawowe informacje dla prezydenta, informacje powszechnie zresztą znane?
Tego nie wiemy, pewnie żadne. Ważniejsze jest to, co można było w takiej sytuacji zrobić. Można było zmienić termin posiedzenia Sejmu i Senatu, w końcu prezydent ma czas do 24 października, aby to uczynić, i to jest rozwiązanie najprostsze. Można pojechać samemu, co wynika z Konstytucji (art 126 ust. 1 mówiący o tym, że to prezydent jest gwarantem ciągłości władzy państwowej, a więc w momencie zmiany władzy elementem stabilizującym politykę państwa), tym bardziej, że nie ma żadnego obowiązku, aby to prezydent otwierał pierwsze posiedzenie Senatu. Może to zrobić marszałek senior, co zapisano w senackim regulaminie. Albo można zacząć politycznie kombinować.
Niestety, jak to u nas, zwyciężyły polityczne kombinacje, skutkiem czego przez kilka dni dyskutowano namiętnie, kto i dlaczego na tę Maltę powinien pojechać i jak rozwiązać tę wyjątkowo jakoby skomplikowaną operację logistyczną, jaką byłoby przemieszczenie pani premier z ul.