Dobra zmiana ma bardzo wiele twarzy. Na przykład twarze pięciu już wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego i nieznane jeszcze twarze dodatkowych pięciu, którzy zostaną za chwilę wybrani. W sumie w TK będzie nadmiar sędziów, ale pewnie chodzi o to, aby wreszcie był jakiś prawdziwy wybór. Ma też twarze wszystkich nowych szefów służb specjalnych, z których powołaniem nie czekano ani minuty, bo przecież wiemy, że czas jest niebezpieczny.
Dobra zmiana ma też coraz więcej twarzy wiceministrów, co też jest zrozumiałe, bowiem wprowadzenie w życie tej zmiany to zadanie ogromne. Oczywiście czasem, jak to przy tak wielkiej zmianie, zdarzają się wpadki, na przykład wiceminister od kwestii drogowych dwa razy stracił prawo jazdy z powodu zbyt licznych wykroczeń, ale czy to rzeczywiście wpadka? Człowiek doświadczony zawsze jest lepszy od takiego, który niczego w życiu nie zaznał. Być może dlatego w kancelarii pani premier Beaty Szydło mnożą się różni ministrowie w rangach sekretarzy i podsekretarzy stanu, bo przecież ktoś musi całość zacząć ogarniać.
Dobra zmiana objęła oczywiście proces legislacyjny, który zawsze uwierał swoją przewlekłością. Teraz prawo stanowi się szybko, w ciągu kilku godzin. Ustrojowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym powstaje w dwa dni, a po trzech dniach jest już nawet podpisana przez pana prezydenta i ogłoszona. Akty łaski udzielane są od ręki i nic dziwnego, że nie ma nawet czasu na napisanie uzasadnienia. Zresztą, co tu pisać, skoro wszystko jest oczywiste: ułaskawieni byli politycznie gnębieni przez starą władzę, a więc nowa musi dać im natychmiastowe zadośćuczynienie. Pan prezydent bierze to na siebie i niczym Aleksander Wielki przecina gordyjski węzeł, zaświadczając, że odwagi mu nie brakuje.