Rzeczywiście, tego faktu ukryć się nie da, tak jak nie da się ukryć prawdziwej radości, czy wręcz rozbawienia posłów PiS, którzy zawłaszczają już kolejne instytucje. Śmieje się prezes, śmieją się posłowie, którzy zresztą nadmiaru pracy nie mają. Obrady Sejmu sprowadzają się głównie do przerw w obradach zarządzanych na życzenie rządzących, ale już nie opozycji. Opozycja, w ramach wprowadzania w życie przez PiS pakietu demokratycznego, została ostatecznie odesłana do kąta, w czym zresztą ma też swój udział. Jeśli największa partia opozycyjna woli w proteście fotografować się na schodach niż na sali obrad, gdzie akurat dzieją się sprawy ważne, to już jej wybór. Podobnie jak wyborem prezesa Trybunału jest demonstracyjne wyjście z sali zamiast wejście na trybunę, do czego ma zagwarantowane regulaminem obrad prawo, aby zabrać głos i bronić TK przed atakami. Tu się nie ma co obrażać, tu trzeba walczyć o prestiż instytucji. Nawet jeśli ma się przeciwko sobie sejmową większość i posłusznego jej prezydenta.
Pokazała to Nowoczesna Ryszarda Petru i skorzystała, gdyż oprócz kwestii gospodarczych zajęła się ważnym polem obrony demokratycznych instytucji i wolności słowa; pokazali to gnębieni przy każdej okazji ludowcy. Dziś częściej patrzy się na nich, niż na toczącą wewnętrzne spory PO. Walka między Schetyną, Siemoniakiem i Budką o przywództwo emocji nie budzi, raczej spycha Platformę na opozycyjne marginesy.
Szczerość zapowiedzi przedstawicieli rządzącej większości jest natomiast na swój sposób ujmująca. Co zamierzają, od razu publicznie zapowiadają, zwłaszcza z tego programu, którego podczas kampanii raczej nie ujawniali albo się go wręcz wypierali. I oczywiście wykonują. W sprawie TK mieliśmy istny wyścig z czasem, aby trybunał, wybór sędziów i ich przyszłe decyzje ośmieszyć, zdezawuować, a samą instytucję pozbawić autorytetu.