Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Nokturn PiS-dur

Szkoda, że nie mamy prezydenta. Niby ktoś go zastępuje, jakiś kancelista, ale to jednak nie to samo.

Jeszcze nie tak dawno wydawało nam się – jemu chyba też – że został zaprzysiężony jako głowa państwa. Pamiętam, bardzo pięknie wtedy mówił. O potrzebie wzajemnego szacunku, budowaniu wspólnoty wszystkich Polaków bez względu na różnice poglądów. Wspominał również, że jest człowiekiem niezłomnym, człowiekiem wiary. Przysięgał stać na straży konstytucji, zresztą jej tekst specjalnie na tę uroczystość został ręcznie przepisany. Po awansie na kancelistę doszedł chyba do wniosku, że ważniejsze są dla niego widokówki wysyłane z Nowogrodzkiej. Też ręcznie pisane. Na jednej z kartek było: „Konstytucja utrwala postkomunizm w Polsce. Trzeba ją zmienić”. Po naszej ustawie zasadniczej jeżdżą zresztą również zapoznani wokaliści, sejmowi wspólnicy tego z Nowogrodzkiej, mówiąc o niej „postbolszewicka” i „kwachowa”. Może więc przysięga na taką konstytucję w ogóle się nie liczy, a jej strażnik Trybunał Konstytucyjny powinien spalić się ze wstydu?

W każdym razie warto było zarwać tę jedną noc, by wysłuchać w Sejmie cyklu nokturnów PiS-dur, najnowszego dzieła Jarosława Kaczyńskiego na temat powoływania i odwoływania sędziów TK. Solista Stanisław Piotrowicz, prokurator z czasów ciemnego PRL, w III RP znany z umorzenia sprawy księdza pedofila, a dziś przewodniczący komisji sprawiedliwości i praw człowieka, nawrzucał byłym przewodniczącym Trybunału. Poniżacie demokratycznie wybrany parlament – krzyczał. Im dłużej grzmiał na mównicy ten kryształowy obrońca ładu konstytucyjnego, tym bardziej Sejm zbliżał się do dna.

Zdemolowana Platforma Obywatelska postanowiła wyjść z sali i poszło jej to fantastycznie. Pochód nosił wyraźne znamiona demokracji, czuło się, że posłowie mają bardzo wiele do powiedzenia. Potwierdziło się to w sejmowych korytarzach, kiedy składali sobie gratulacje, że znaleźli najlepsze wyjście.

Polityka 49.2015 (3038) z dnia 01.12.2015; Felietony; s. 113
Reklama