Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

PiS odzyskuje Puszczę Białowieską. Komu ją odda?

Karol Grygoruk / Polityka
Objęcie ochroną całej Puszczy Białowieskiej powinno trafić na sztandar Prawa i Sprawiedliwości.

Pisze na swoim blogu Wojtek Szacki: „Jan Szyszko, minister środowiska i myśliwy z mentalnością drwala, odwołał właśnie Mirosława Stepaniuka, dyrektora Białowieskiego Parku Narodowego. Nie za to, że ten za mało dbał o Puszczę Białowieską, lecz za to, że niewystarczająco gorliwie współpracował z Lasami Państwowymi”.

Skoro PiS po Trybunale Konstytucyjnym zabiera się teraz za odzyskanie Puszczy Białowieskiej, to komu ją odda?

Dziś niewielki fragment polskiej strony Puszczy jest objęty najwyższą formą ochrony, to obszar parku narodowego, gdzie turyści wchodzą tylko na krótką ścieżkę i tylko z przewodnikiem. Pozostała część parku narodowego to głównie tzw. rezerwat ścisły, przyrodniczy skarbiec, dostępny tylko dla naukowców. Przez lata w Puszczy tworzono także rozmaite rezerwaty, nie zawsze obejmujące najcenniejsze fragmenty lasu, ale ta ochroniarska mozaika broni drwalom dostępu do drzew. Poza parkiem i rezerwatami rządzą rachunek ekonomiczny, Lasy Państwowe wspierane przez lobby tartaczne oraz myśliwi, wszyscy nazbyt często wchodzący w konflikty z przyrodnikami.

Kiedyś sytuacja była bardziej klarowna. Za czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego, a później w Rosji carskiej Puszcza była chroniona jako terytorium łowieckie, tak jako miejsce rozrywki władców, jak magazyn świeżego mięsa. Wprowadzano tam, zwłaszcza w XIX w., nowe i obce dla tego lasu gatunki zwierząt i polowano na całego, ale z reguły nie cięto. Wyręb na przemysłową skalę zaczął się dopiero podczas Wielkiej Wojny.

Niemcy ułożyli wtedy dziesiątki kilometrów kolejek leśnych, którymi wywożono drewno. Z tych samych tras korzystano już w Polsce międzywojennej, gdy sprzedażą koncesji na wyręb łatano dziurawy budżet odradzającego się państwa.

Reklama