Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

O pożytku z bezsilności

Tak teraz będzie. I na to się nie poradzi. My będziemy protestowali, a oni będą robili swoje. Nasze będą ulice, a ich będą mównice.
.Polityka.


No, może mównice też czasem będą nasze, ale bardzo niewiele będzie z tego wynikało, bo ich są przyciski do głosowania. Demonstrować i mówić, w pewnym zakresie, będzie jednak wolno – ale na głosowania, ustawy i decyzje nie będzie to miało wpływu.

Im dłużej władza PiS będzie trwała, tym większą będziemy mieli przewagę na ulicach i mównicach (dziś pod Sejmem przeciwników PiS było jakieś cztery razy więcej niż zwolenników – i średnio byli przynajmniej o połowę młodsi). Ich przewaga będzie rosła w głosowaniach i różnych instytucjach państwa, bo wszędzie znajdą się karierowicze, którzy do nich dołączą.

Prawo i Sprawiedliwość w taki sposób rozumie demokrację, w jaki próbuje przeprowadzić zmiany w Trybunale Konstytucyjnym. Można to opisywać różnymi ponurymi i obraźliwymi słowami, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że na Jarosławie Kaczyńskim oraz jego partyjnych kolegach nie robią one żadnego wrażenia. Szansa przekonania ich w jakiejkolwiek sprawie jest mikroskopijna. Zrobią wszystko, co będzie konieczne, by zyskać pełnię władzy. Można mieć tylko nadzieję, że nie posuną się do odwołania wyborów za cztery lata. A taką możliwość też mają. Mogą to robić bez końca w zgodzie z obowiązującym prawem – na przykład wykorzystując ustawę o stanach nadzwyczajnych. Wcześniej czekają nas jednak dziesiątki niespodzianek, które PiS niewątpliwie będzie nam serwował.

Kto myślał, że będzie inaczej, ten był śmiertelnie naiwny. Trzeba to przetrzymać, licząc nie tylko, że następne wybory jednak się odbędą i że PiS je przegra, ale też że będzie to klęska, która definitywnie uwolni nas od zmory pseudopatriotycznego autorytaryzmu, który zdusił II RP i od ćwierć wieku dusi III RP.

Reklama