Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pożar w resorcie

Przyznaję bez bicia, przez chwilę miałem złudzenia co do kandydata Andrzeja Dudy. Nie ja jeden zresztą.

Myśleliśmy: młody, wykształcony, Uniwersytet Jagielloński, żona efektowna, z dobrej rodziny, elegancka, córka u boku, dobra krawcowa, a przede wszystkim człowiek pojednawczy, uspokajający, bez tego ZOMO w oku i zamachu na ustach.

Niestety, szybko zostaliśmy wybudzeni ze snu. Po zwycięskich wyborach dżentelmen z Krakowa gdzieś zniknął, sukmana poszła w kąt, a prezydent wystąpił w uniformie generała armii marszałka Jarosława Kaczyńskiego. Armia ta, przy entuzjazmie większości wyborców, zaczęła wyzwalać nasz kraj z panującego zła: rzekomego upadku, ruin, nędzy, zgliszcz, kondominium, korupcji, złodziejstwa, a także realnej pazerności, jaką był na przykład wybór przez koalicję PO-PSL dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego „na zapas”, żeby te stanowiska nie stały się łupem PiS.

Moje pierwsze wątpliwości wobec prezydenta pojawiły się, kiedy ten zaczął ostentacyjnie lekceważyć i upokarzać ówczesną premier naszego kraju, nie obdarzając jej łaską spotkania i rozmowy. Niby nic wielkiego, a jednak było to niesmaczne. Potem już poooszło! Trójpodział władz jak w PRL: partia decyduje, rząd wykonuje, prezydent akceptuje. PSL pogonione z prezydium Sejmu. Koniec rotacyjnego przewodnictwa w komisji służb specjalnych. Z kryjówki powrócił Jarosław Kaczyński. Na wolność wyszli panowie Macierewicz, Kamiński, Ziobro – wczoraj skazani przez prezesa na areszt domowy – dzisiaj ministrowie kluczowych resortów. Nowy minister dyplomacji mówi per „oszalałe lewactwo”. Prezydent Duda wygłasza pean na cześć wielkiego stratega i polityka. Przypomniał sobie Smoleńsk, o którym w czasie wielomiesięcznej (i jakże skutecznej!

Polityka 50.2015 (3039) z dnia 08.12.2015; Felietony; s. 110
Reklama