Przyznaję bez bicia, przez chwilę miałem złudzenia co do kandydata Andrzeja Dudy. Nie ja jeden zresztą.
Myśleliśmy: młody, wykształcony, Uniwersytet Jagielloński, żona efektowna, z dobrej rodziny, elegancka, córka u boku, dobra krawcowa, a przede wszystkim człowiek pojednawczy, uspokajający, bez tego ZOMO w oku i zamachu na ustach.
Niestety, szybko zostaliśmy wybudzeni ze snu. Po zwycięskich wyborach dżentelmen z Krakowa gdzieś zniknął, sukmana poszła w kąt, a prezydent wystąpił w uniformie generała armii marszałka Jarosława Kaczyńskiego.
Polityka
50.2015
(3039) z dnia 08.12.2015;
Felietony;
s. 110