Od kiedy przed paroma tygodniami ukazała się moja książka pt. „Etyka! Poradnik dla grzeszników”, staliśmy się, to znaczy ja i moja książka, celem niewybrednych ataków ze strony pewnych koleżanek i kolegów, którzy, najwyraźniej rozczarowani mną, wyrzucają mi konserwatyzm i staromodność.
Czy to możliwe, żebym na serio pisał o jakiejś „etyce”? Bo kto spośród ludzi światłych w naszych czasach może bronić czegoś tak skompromitowanego jak „moralność” i „etyka”, czyli o tej niby moralności „nauka”? Chyba tylko tytułem parodii, dla żartu. A moja książka przecież na parodię nie wygląda. Czyżbym naprawdę wierzył jeszcze w jakąś etykę? Czyżbym pod maską wolnomyśliciela i trefnisia skrywał pospolitą gębę mieszczucha, filistra i tchórzliwego miernoty, zagrzebanego w ciepłe pielesze roztropnego konserwatyzmu?
Polityka
50.2015
(3039) z dnia 08.12.2015;
Felietony;
s. 112