Maj nastał w policji
Nowy komendant policji dotychczas był człowiekiem twardych zasad. Oby teraz nie zmiękł
Wydaje się, że minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak dokonał dobrego wyboru. 44-letni Zbigniew Maj to dynamiczny policjant, z niezłymi wynikami na koncie. Karierę zaczynał w Kaliszu, gdzie jako młody oficer wydziału do walki z narkotykami rozprawił się z lokalną ośmiornicą, gangiem działającym na terenie kilku powiatów.
Sprawa ta, pod kryptonimem „Paradise”, spowodowała, że Maja zauważono i awansowano do Centralnego Biura Śledczego. Na rozkaz ówczesnego szefa CBŚ Pawła Wojtunika został naczelnikiem zarządu CBŚ w Poznaniu. W Wielkopolsce zyskał wtedy opinię kowboja, który wdał się w pojedynek z Biurem Spraw Wewnętrznych (kierowanym przez późniejszego komendanta głównego policji Marka Działoszyńskiego).
Poszło o sprawy lokalowe, a skończyło się na wzajemnym dmuchaniu w alkomaty. BSW rozczarowało się, kiedy alkomat wykazał, że naczelnik Maj jest trzeźwy. Do dzisiaj nie wiadomo, czy trzeźwy był również wiceszef BSW w Poznaniu, który nie wpuścił do domu ekipy wysłanej, aby w ramach rewanżu też dmuchnął w urządzenie wykrywające alkohol. Po tej awanturze Zbigniewa Maja awansowano do Warszawy, został wiceszefem centrali CBŚ, zastępcą gen. Adama Maruszaka.
To on z ramienia CBŚ współtworzył i nadzorował Zespół ds. Uprowadzeń. Był autorem specjalnego algorytmu działań policji w sprawach porwań dla okupu. Stał też na czele policyjnej grupy do walki z gangami pseudokibiców.
Ciekawe, czy minister Błaszczak wiedział, wnioskując o powołanie Maja na stołek szefa polskiej policji, że to jeden z najbardziej znienawidzonych przez środowisko stadionowych bandytów funkcjonariuszy. PiS od lat przecież sympatyzuje z kibolami, którzy, co warto przypomnieć, zasłużyli się wielce w walce z rządem Platformy Obywatelskiej.
Ostatnio insp. Maj był wicekomendantem wojewódzkim policji w Gdańsku. Jego nominacja jest niespodzianką, na giełdzie nazwisk wymieniano inne kandydatury, o nim nie wspominano. Ma szansę być dobrem szefem polskiej policji, ale pod warunkiem, że zachowa niezależność i będzie się potrafił sprzeciwić rewolucji kadrowej planowanej przez lokalnych baronów PiS.
Partyjni szefowie terenowych struktur PiS będą przecież napierać, aby w komendach wojewódzkich dotychczasowych komendantów wymienić na tzw. ludzi zaufanych. Podobnie w powiatach. To nie lada wyzwanie dla nowego szefa policji. Mamy nadzieję, że awans nie spowoduje, że zmięknie.