To był najgorętszy spór w tym roku. Próba zawłaszczania i upolityczniania Trybunału Konstytucyjnego przez PiS napotkała opór części oburzonych tym obywateli. Były manifestacje (i kontrmanifestacje organizowane przez zaplecze partii Kaczyńskiego), sejmowe awantury oraz publiczne czytanie konstytucji i upowszechnianie niekorzystnego dla PiS wyroku TK, z którego wydrukowaniem w Dzienniku Ustaw zwlekała Kancelaria Premiera.
Trybunał uznał, że poprzedni Sejm wbrew konstytucji wybrał dwóch sędziów TK, ale od pozostałych trzech prezydent powinien niezwłocznie przyjąć ślubowanie. Andrzej Duda zignorował wyrok, a wcześniej w środku nocy przyjął ślubowanie od pięciu innych sędziów wybranych przez PiS dzień przed orzeczeniem TK. Kilka dni później Trybunał orzekł o niezgodności z konstytucją części zapisów pisowskiej noweli ustawy. Politycy PiS uznali jednak, że najlepszą dla nich wykładnią prawa są słowa Kornela Morawieckiego (Kukiz’15): „nad prawem jest dobro narodu”, a ich postępowanie usprawiedliwiają wcześniejsze przewiny Platformy. Bezpardonowo zaatakowali Trybunał, nazywając go „jakimś gremium” (Beata Kempa) i „redutą wszystkiego tego, co w Polsce jest złe”, którą na swoją „twierdzę” wybrały resortowe dzieci (Jarosław Kaczyński). Politycy PO wespół z posłami PSL i Nowoczesnej stanęli w obronie Trybunału i demokracji. Niestety, przy okazji okazało się, że w poprzednich kadencjach parlamentarzyści nie zrealizowali kilkudziesięciu wyroków TK, w tym tego sprzed roku, dotyczącego głośnej wówczas sprawy uboju rytualnego.