Po raz pierwszy w historii, na 87. gali rozdania Oscarów w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny zwyciężył polski obraz. 23 lutego o godz. 3.11 naszego czasu, dowiedzieliśmy się, że „Ida” Pawła Pawlikowskiego dostała tę najważniejszą nagrodę kinematografii. Wcześniej dzieło zostało zauważone i docenione na blisko 70 festiwalach filmowych. Ma na koncie pięć Europejskich Nagród Filmowych i trafiło do dystrybucji w USA, a także w 60 innych krajach, w Europie i poza nią: w Nowej Zelandii, Japonii, Argentynie i na Tajwanie. Ale w Polsce nie wszyscy chcieli świętować ten znaczący sukces. Znaleźli się i tacy, którzy zobaczyli w nim tylko „gloryfikację stalinowskiej zbrodniarki” (granej w filmie przez Agatę Kuleszę) i „oskarżanie Polaków o współudział w zagładzie Żydów”. Obrońcy jedynie słusznej prawdy, w tym Fundacja Reduta Dobrego Imienia (w której radzie zasiada m.in. prof. Piotr Gliński, dziś wicepremier i minister kultury), domagali się, by czołówkę filmu uzupełnić informacją, że za Holocaust odpowiadali Niemcy. Jednak widzowie, którzy z życzliwością przyjęli „Idę”, znają historię i docenili głębię tego uniwersalnego filmu.