Pewnie coś przeczuwa, bo to poetka Maria Konopnicka, a poeci tak mają. Prawą rękę trzyma na ramieniu stojącego przed nią bosego pacholęcia. Ten może 10-letni chłopiec przyciska do klatki piersiowej książkę. Gdy ją otworzy, przeczyta: „temu tylko pług a socha,/kto tę czarną ziemię kocha”. I wtedy w sercu dziecka wykiełkują patriotyczne uczucia, tak zalecane ostatnio do przeżywania. Lewą ręką – odlana z brązu, ale jak żywa pani Maria – trzyma się za wątrobę. Trudno się dziwić. Właśnie usłyszała, że jej ukochane Suwałki staną się miejscem zesłania Trybunału Konstytucyjnego. Nad Wigrami krąży też plotka, że sędziowie zamieszkają wprawdzie w Suwałkach, ale obradować muszą na pobliskiej Białorusi. W ten sposób pierwsi się dowiedzą, jak za rok będzie wyglądać Polska.
Muszę przyznać, że mam to samo co Konopnicka. Też się ciągle trzymam za wątrobę, bo mi się biedna przewraca. Powodów jest coraz więcej. Ot, na przykład minister obrony narodowej Macierewicz na spotkaniu wigilijnym z żołnierzami powiedział, że chciałby przywołać „wielkiego syna polskiej ziemi” i „wielkiego twórcę współczesnej myśli niepodległościowej, premiera Jarosława Kaczyńskiego”. I po co prof. Gliński ma się dalej gimnastykować i szukać tematu na hollywoodzki film promujący Polskę, skoro mamy taki brylant, takiego męża opatrznościowego, człowieka honoru i bezkompromisowego tropiciela prawdy. To on wywołał przed laty wojnę na górze, miał odwagę oskarżać Lecha Wałęsę, że jest prezydentem „czerwonych”, i podczas demonstracji w 1993 r. palił jego kukłę. A dziś? Polaków, którzy nie godzą się na „dobrą zmianę” pod sztandarami PiS, nazywa ludźmi gorszego sortu, głupcami z niesprawnymi głowami; padło nawet słowo gestapo. Trzeba kręcić ten film i to szybko, aby ci, którzy pamiętają bohaterski życiorys Jarosława Kaczyńskiego, mogli przyjść na premierę.