Scenariusz jest zawsze podobny: na wyświetlaczu telefonu widzimy nieodebrane połączenie spod nieznanego nam numeru, który na pierwszy rzut oka wygląda, jakby był połączeniem stacjonarnym z jednego z polskich miast. Oddzwonienie może nas jednak słono kosztować. Telefonujemy bowiem do krajów afrykańskich, do których minuta połączenia z Polski kosztuje nawet kilkanaście złotych.
Choć problem jest już w Polsce znany od kilku lat (a na świecie nawet od kilkunastu), to fala ostrzeżeń płynących ze strony policji i operatorów sieci komórkowych nasila się co kilka miesięcy. Tym razem specjalne ostrzeżenie wystosował także prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, do którego znów zaczęły wpływać skargi od oszukanych klientów. Proceder jest zautomatyzowany. Dźwięk połączenia to zazwyczaj jeden sygnał. W naturalnym odruchu próbujemy oddzwonić. Pierwsze cyfry numeru sugerują, że pochodzi on z Warszawy (22) lub Płocka (24), choć w rzeczywistości chodzi o Wybrzeże Kości Słoniowej (+225) lub Kongo (+243). UKE informuje, że zaczynają się też pojawiać numery rozpoczynające od cyfr (703), które bardzo przypominają polskie numery komórkowe. Dzięki automatom oszuści przeprowadzają podobne ataki na masową skalę. Stosują też sztuczkę, by wydłużyć czas połączenia: imitowanie dźwięku rozłączanej rozmowy, połączenie jednak trwa, dopóki sami się nie rozłączymy.
Policja zaczęła monitorować problem, choć na razie nie widać ani statystyk mówiących o skali, ani konkretnych efektów jej działań. Również operatorzy komórkowi starają się walczyć z tym procederem, podejmując co jakiś czas kroki chroniące własnych klientów, np. blokowanie możliwości połączeń z numerami uznanymi za „niebezpieczne” czy odgrywanie specjalnych komunikatów przed wykonaniem połączeń do krajów, do których telefonowanie z Polski jest obwarowane wysokimi opłatami.