Burza rozpętała się, gdy firma LC Corp z Wrocławia, związana z Leszkiem Czarneckim, jednym z najbogatszych Polaków, przedstawiła wizualizacje czterech wieżowców, których budowa rusza lada moment na terenie tzw. Młodego Miasta.
Przedstawiciele gdańskich elit w liście otwartym zwrócili się do biznesmena z prośbą o zmiany w projekcie. Pod petycją podpisali się m.in. pisarze Stefan Chwin i Paweł Huelle, aktorzy Mirosław Baka i Dorota Kolak, muzyk i satyryk Krzysztof Skiba oraz cały pułk wykładowców tutejszej Akademii Sztuk Pięknych. Społecznicy z Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej uruchomili stronę satyryczną poświęconą inwestycji. A na poważnie zachęcają mieszkańców, by słali protesty do dewelopera.
Władze Gdańska też deklarują niezadowolenie. Prezydent Paweł Adamowicz zwrócił się do Czarneckiego o spotkanie. Ale wątpliwe, by biznesmen odpowiedział mu inaczej niż ludziom kultury. Im powiedział: sorry – mieszkania są już w sprzedaży, cieszą się wzięciem, a „wprowadzenie znaczących zmian na obecnym etapie projektu wiązałoby się z ryzykiem utraty rentowności przedsięwzięcia i naraziło powodzenie biznesowe całej inwestycji”.
Tym razem w sporze nie chodzi o wysokość, tylko o jakość albo raczej bylejakość, architektoniczny banał i tandetę owych 18-kondygnacyjnych budowli zwanych Bastionem Wałowa. O to, że nie odbiegają one od innych gdańskich blokowisk, zbudowanych na Zaspie czy Morenie, a mają wyrosnąć w miejscu szczególnym, z którym w Gdańsku od lat wiązano spore nadzieje, wyrażone zresztą w nazwie – Młode Miasto.
To dawne tereny Stoczni Gdańskiej oraz przyległości. Miejsce nacechowane symbolicznie. Sąsiedztwo Pomnika Poległych Stoczniowców, Europejskiego Centrum Solidarności (ECS) oraz kończonego właśnie Muzeum II Wojny Światowej.