Zasadniczo dzielą się oni na tych, którzy mniej lub bardziej nie wiedzą, o co w sporze o Trybunał chodzi, oraz na tych, którzy myślą, że wiedzą. Obie grupy, kierując się tym, czego nie wiedzą lub co wydaje im się, że wiedzą, zdecydowanie popierają lub potępiają działania władzy wobec Trybunału.
Stale rośnie grupa Polaków, którzy z konfliktu o TK nic nie rozumieją, ale się do tego nie przyznają. W tej grupie silna jest zarówno podgrupa, która – nie przyznając się do tego, że nic nie rozumie – popiera Trybunał, jak również podgrupa, która z tych samych pozycji poznawczych go potępia. Członkowie obu podgrup zgodnie przyznają, że nie rozumieją, jak można być w podgrupie innej niż ta, w której są oni sami.
Moim zdaniem niedoceniana i wciąż słabo rozpoznana jest grupa Polaków, która przyznaje, że o konflikcie w TK niczego nie wie i nie chce wiedzieć, bo jej to wisi. Osoby z tej grupy konsekwentnie niczego nie popierają ani nie potępiają, gdyż uważają, że bez względu na to, czy to lub tamto by było czy nie, i tak nic to zmieni. Ta grupa jest traktowana pogardliwie zarówno przez Polaków, którzy nie rozumieją, o co chodzi w konflikcie o TK, ale się do tego nie przyznają, jak i przez Polaków, którzy myślą, że doskonale rozumieją, o co chodzi, i dlatego TK popierają albo potępiają.
Osobną, niezbyt liczną grupę stanowią Polacy, który naprawdę wiedzą, o co chodzi w konflikcie wokół TK. Z tym że nie potrafią się z tą wiedzą przebić, ponieważ – jak wiadomo – ludzi, którzy naprawdę wiedzą, o co w jakiejś sprawie chodzi, Polacy (zwłaszcza ci, którzy niczego nie wiedzą) nie traktują poważnie.
Głęboko podzieleni są nie tylko wszyscy Polacy, ale także ten i ów pojedynczy Polak. Czasem jest to zresztą podział szalenie dramatyczny. Aktor Jerzy Zelnik uważa np.