Pogmatwany system płac i pozapłacowych dodatków w różnych służbach wymaga uproszczenia.
W Polsce mamy ok. 300 tys. żołnierzy i funkcjonariuszy różnych służb, od których zależy bezpieczeństwo państwa i obywateli, a także nasze poczucie zaufania do własnego państwa, niezależnie od rządzącej w nim partii czy koalicji. Podczas ostatnich lat rządów koalicji PO-PSL płace w tzw. budżetówce były zamrożone. Nieco je podwyższono policjantom i strażakom, co i tak nie zaspokoiło ich roszczeń płacowych i latem ub.r. protestowali razem z innymi „mundurowymi”.
Wysokość zarobków żołnierza czy funkcjonariusza zależy od przyznanego uposażenia zasadniczego, naliczanych od niego różnych dodatków oraz innych świadczeń niepowiązanych z uposażeniem. Każda ze służb wywalczyła odrębny zestaw dodatków, wynikający z jej specyfiki działania, dojścia do politycznych i płacowych decydentów czy nacisku „mundurowych” związkowców. W rezultacie mamy tyle mało czytelnych systemów „mundurowych” płac i gratyfikacji, ile mamy służb. Trudno jest je rzetelnie porównać. Zdaniem policyjnych związkowców protestujących przeciwko dysproporcji między podwyżkami w CBA i w policji, funkcjonariusze CBA dostaną 14-krotnie wyższą podwyżkę (2900 zł) niż policjanci (202 zł).
Ranking przeciętnych uposażeń otrzymamy, mnożąc tzw. kwotę bazową (dziś 1523,29 zł) przez wskaźnik wielokrotności tej kwoty, który dla służb określa Rada Ministrów, a dla wojska prezydent RP. Po przeprowadzonej już za rządów PiS podwyżce wskaźników na dole rankingu znaleźli się zawodowi żołnierze i strażacy (wskaźnik 2,95, co daje przeciętne uposażenie w wysokości 4494 zł).