W „Rzeczpospolitej” czytam, że kierownictwo Sejmu zaostrza kurs wobec przedstawicieli mediów. Ze względu na bezpieczeństwo posłów planuje się ograniczenia w ich nagrywaniu, a także w poruszaniu się dziennikarzy po Sejmie.
Zdaniem posłów partii rządzącej obecna polityka Sejmu wobec dziennikarzy, fotoreporterów i operatorów kamer jest zbyt liberalna. Niepokoi łatwość, z jaką ci ludzie dostają się do gmachu na ul. Wiejskiej, i swoboda, z jaką mogą się po nim poruszać i rozmawiać, z kim chcą. Skutkiem są coraz liczniejsze ataki dziennikarzy na obecną większość parlamentarną. PiS ocenia, że niekiedy są to ataki wręcz samobójcze.
„Bieganie z kamerami jest niebezpieczne. Zdarzało się, że kamerzysta się przewrócił albo uderzył kogoś w głowę” – opowiada „Rzeczpospolitej” marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
Napastnicy to przeważnie medialni terroryści na usługach KOD, którzy za pomocą niebezpiecznych materiałów próbują wysadzić w powietrze pisowską władzę odbudowującą kraj ze zniszczeń. Ich perfidna metoda polega na uderzaniu w tych mediach, które mają największą siłę rażenia. W dodatku nigdy nie da się dokładnie przewidzieć, kiedy, gdzie i w kogo uderzą, co rodzi panikę i nieustanne poczucie zagrożenia.
Kierownictwo Sejmu uważa, że należy reagować, zanim dojdzie do prawdziwej tragedii, dlatego planuje trzymać przedstawicieli mediów jak najdalej od sali obrad i ograniczyć im możliwość poruszania się po korytarzach. Projektuje się, że dziennikarze będą mogli przebywać w Sejmie w godz. 7.30–22.00 oraz utrwalać dźwięk i obraz tylko w sali konferencji prasowych i na stanowiskach niedaleko galerii nad salą obrad.