Gdyby dowody znaleziono, byłoby to ostateczne potwierdzenie degrengolady biznesowo-politycznych elit III RP. Na razie ich nie ma, więc według logiki nowej władzy, na pewno zostały zniszczone. Złodziejską prywatyzację sugeruje raport NIK. A właśnie wydana książka, autorstwa kelnera nielegalnie podsłuchującego rozmowy Jana Kulczyka, wręcz – zdaniem tegoż kelnera – dowodów dostarcza. To wystarczy, żeby Prawo i Sprawiedliwość ścigało Kulczyka nawet po śmierci. Powtarza scenariusz z epoki swoich pierwszych rządów, bo za pierwszym razem się nie udało. Wtedy Jan Kulczyk sprzedał swoje udziały w PKN Orlen i przeniósł biznes za granicę. Potem wrócił i dzięki temu kłopoty najbogatszych Polaków emocjonują nas jeszcze raz. Tym razem chodzi o odzyskanie Ciechu i wiatraki.
Może dałoby się transakcję unieważnić i wielka firma chemiczna wróciłaby w ręce ministra skarbu – spekulują politycy. Świetnie nadawałaby się na narodowego czempiona. Niepokoi ich, że – w przeciwnym razie – Ciech może zostać przez spadkobierców sprzedany. W najgorszej wersji – Rosjanom, którzy przecież już próbowali przejąć nasze Azoty. Jan Kulczyk wszystkie wielkie firmy, które korzystnie od państwa odkupił, w końcu sprzedał w obce ręce i godziwie na tym zarobił. Dlaczego jego dzieci miałyby postępować inaczej?
Zwłaszcza że już we wrześniu, niedługo po śmierci ojca (zmarł w lipcu 2015 r.), Sebastian i Dominika musieli podjąć najważniejszą biznesową decyzję. Zmieni ona radykalnie kształt odziedziczonego imperium, także jego wielkość, a nawet model prowadzonego przez Doktora Jana biznesu. Może się nawet okaże, że po imperium zostaną już tylko pieniądze.
Ta decyzja została niejako wymuszona przez globalizację.