Kraj

Ponad prawem

Puknij się w czoło – radzą tak zwani ludzie rozsądni, kiedy słyszą porównania dzisiejszej Polski do Republiki Weimarskiej i ostrzeżenia przed elementami faszyzmu.

Ale nawet najpoważniejsza choroba zaczyna się od zwyklej wysypki. Kiedy prof. Roman Kuźniar, były doradca prezydenta, pyta, czy grozi nam noc kryształowa – inni czytają to z pobłażliwym uśmiechem, mówiąc, że to tylko prowokacja intelektualna. Kiedy antropolog prof. Tokarska-Bakir tłumaczy, że w Polsce wszelkie objawy faszyzmu poza przemocą już są – mało kto bierze to poważnie. PiS jest partią demokratyczną, bracia Kaczyńscy nigdy nie dostarczyli powodów do oskarżeń o antysemityzm lub że są zwolennikami przemocy. Gdzie Weimar, gdzie Warszawa, gdzie Wielki Kryzys, gdzie reparacje wojenne narzucone Niemcom po pierwszej wojnie? A przede wszystkim jesteśmy po wielkiej kompromitacji totalitaryzmów – brunatnego i czerwonego.

Kto w tej dyskusji ma rację – czas pokaże. Co do mnie, to kiedy słyszę słowo „faszyzm”, sięgam do książki prof. Franciszka Ryszki „Państwo stanu wyjątkowego”, która dla mojego pokolenia była lekturą obowiązkową. Prof. Ryszka pisywał zresztą do POLITYKI, był naszym autorem i kolegą z Saskiej Kępy. Kiedy czytam jego książkę, nie muszę doszukiwać się pewnych (podkreślam: pewnych, ale ważnych) podobieństw pomiędzy nami a „Weimarem”. Kiedy na przykład marszałek Kornel Morawiecki (nie jakiś Korwin-Mikke, ale marszałek senior, aktywny polityk, którego syn jest już wicepremierem, a to dopiero początek) mówi, że prawo nie jest najważniejsze, bo ponad nim jest wola ludu (czytaj: Sejm, czyli w obecnej konfiguracji PiS), to przypominam, co pisał prof. Ryszka o państwie stanu wyjątkowego. „Prawo w tym systemie – ustępuje na rzecz decyzji organu władzy, nie skrępowanego niczym innym niż własnym uznaniem na samej górze, im niżej zaś – poleceniem płynącym z góry.

Polityka 19.2016 (3058) z dnia 03.05.2016; Felietony; s. 94
Reklama