Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Pod flagą biało-czerwoną

Na okładce tygodnika „Wprost” pojawił się napis „Polski wydawca”.

Co prawda drobną czcionką, jak gdyby sam komunikat był wstydliwy, ale jednak wiadomość idzie w świat: „Wprost” to tygodnik polski, w każdym razie bardziej polski od tych polskich tygodników, które polskość wydawcy ukrywają bądź niechętnie się do niej przyznają. Parafrazując słowa amerykańskiego astronauty: Mały krok redakcji – duży krok mediów. Od teraz do licznych podziałów przybędzie i ten na pisma, które oznajmiają, iż należą do kapitału polskiego, oraz pozostałe. Można sobie nawet wyobrazić ustawę, która zobowiąże media do informowania, do jakiego kapitału należą – polskiego czy obcego.

W deklaracji ideowej pod tytułem „Biało-czerwony wydawca” Michał Lisiecki (wydawca „Wprost”) pisze, iż adnotacja „Polski wydawca” to stawianie interesu Polski na pierwszym miejscu i wyjście naprzeciw oczekiwaniom czytelników, których interesuje pochodzenie produktu. Produkt Lisieckiego jest pochodzenia polskiego. – To optymistyczne, że w Polsce możemy się coraz częściej posługiwać hasłem „Dobre i polskie” – stwierdza polski wydawca. „Kupując polskie gazety – pisze – pomagamy konkurować z koncernami zagranicznymi”. Pan Lisiecki jak gdyby automatycznie zakłada, że polski wydawca równa się polska gazeta. Nie jest to rozumowanie uprawnione.

Dziennikarze niepokorni, a dzisiaj prorządowi, zwalczali niektóre gazety i czasopisma tzw. głównego (lub brudnego) nurtu jako antypolskie, pomimo że te są wydawane przez kapitał polski. I odwrotnie. Wystarczy przypomnieć nieistniejącą już gazetę „Dziennik” – najlepszy podarunek Springera dla prezesa Kaczyńskiego.

Polityka 21.2016 (3060) z dnia 17.05.2016; Felietony; s. 110
Reklama