W regulaminie dziewięć punktów. Pierwszy, chyba najważniejszy, „kumple w tym czasie są rodziną”. Drugi traktuje o tym, że „posiłki wydajemy przed/w przerwie/po meczu”. Trzeci, też związany ze spożyciem, „50 proc. lodówki zarezerwowane na piwo”.
Trzy kolejne dotyczą pytań, tak zwanych głupich pytań, a raczej zakazu ich zadawania: „którzy to nasi; po co oglądasz, jak nasi nie grają; nie możesz obejrzeć sobie w domu?”. Siódmy punkt regulaminu to „zakaz ruchu pomiędzy kanapą i telewizorem”. Wreszcie ósmy o „nielimitowanych wyjściach do koleżanek i mamusi”. I ostatni, który chyba ma odpowiedzieć na uzasadnione wątpliwości kobiety, kiedy przeczyta wszystkie punkty powyżej: „Tak, kocham Cię”.
Rozumiem, że miało być zabawnie, ale wyszło żałośnie. Ten regulamin potwierdza wszystkie stereotypy dotyczące postrzegania i roli kobiet. W wielu obszarach życia (polityczny, zawodowy) zwyczajnie wstydem byłoby głosić takie teorie. Ale w kontekście piłkarskich rozgrywek szowinizm i przedmiotowe traktowanie kobiet mają się zatrważająco doskonale.
Mamy więc stać się na czas Euro 2016 wyrozumiałymi kobietami opuszczonymi (bo kumple stają się rodziną). Mamy być podporządkowane męskiej decyzji o spędzeniu czasu przed telewizorem. Nie wolno nam przeszkadzać (poruszeniem się miedzy kanapą i telewizorem) pochłoniętemu przez zawody sportowe mężczyźnie. Powinnyśmy się też odpowiednio przygotować do tych wszystkich meczów, oczywiście w obszarach kuchennych (wydawać posiłki o odpowiednich porach i zadbać o piwo w lodówce).
Mamy być kucharkami i kelnerkami. Bo w obszarze piłkarskim to nic do powiedzenia nie mamy (poza zadawaniem głupich pytań, których zadawać nie powinnyśmy). Przecież zrozumienie, czym jest spalony albo pressing, wymaga szczególnego męskiego umysłu i zdolności, które są poza zasięgiem naszej kobiecej logiki. Bo wcale nie miał racji Kazimierz Górski, że piłka nożna nie jest skomplikowaną grą. To coś o wiele więcej niż „piłka jest okrągła, a bramki są dwie”. Aby pan domu miał pełen komfort w realizowaniu swoich piłkarskich pasji, to pozwala nam łaskawie na nielimitowane wyjścia „do koleżanek lub mamusi”. Ludzki pan!
Na koniec, trochę wbrew temu regulaminowi, warto przytoczyć historię dwóch brytyjskich komentatorów sportowych telewizji SKY. Stracili pracę po tym jak w żartach (myśląc, że mają wyłączone mikrofony) zasugerowali podczas meczu, że sędzi liniowej, kobiecie Sian Massey, trzeba by wyjaśnić zasady spalonego, bo jest kobietą. Brytyjska minister ds. kobiet i równości publicznie oburzyła się na te żarty. W obronie sędzi stanęli też piłkarze i media.
Po przeczytaniu tego regulaminu myślę, że dobrym testem na to, co mężczyźni naprawdę sądzą o równouprawnieniu, są właśnie te piłkarskie rozgrywki. Oby każdy na tym boisku zdobył puchar, a przynajmniej wyszedł z (szowinistycznej) grupy.