Nadzwyczajnie widowiskowy upadek ustawy zwanej „dużą medialną”, mającej ustanowić media narodowe, uznano za największą z dotychczasowych legislacyjnych wpadek PiS, które w produkcji legislacyjnych bubli bije rekordy. Tym razem zbuntowały się nawet zwykle karne partyjne szeregi i sama pani przewodnicząca sejmowej komisji kultury Elżbieta Kruk powiedziała: dość. Na usprawiedliwienie przywołano, rzecz jasna, Brukselę i wymaganą przez nią notyfikację przy okazji zmian abonamentowych. Notyfikacja oczywiście jest potrzebna i jeśli z tego faktu autorzy zdali sobie sprawę dopiero teraz, świadczy to o ich niekompetencji. Rzecz jednak w tym, że cały projekt nadawał się wyłącznie do kosza, gdyż niczego porządnie nie przemyślano: ani kształtu tych nowych instytucji kultury powstających w miejsce pogardzanych spółek prawa handlowego, ani kwestii opłaty audiowizualnej, która powinna zapewnić stabilne finansowanie na poziomie 2 mld zł.
Okazało się, że PiS jest mocne tylko tam, gdzie trzeba złapać parę stanowisk, tam gdzie trzeba pomysłów i wiedzy, jest zwykle intelektualna pustka. I dodatkowo niechęć do korzystania z doświadczeń i opracowań już gotowych. KRRiT przygotowała różne warianty finansowania, ale nie brano ich pod uwagę, pewnie uznając, że są z wrogiego obozu. Podobno ma powstać druga „mała” ustawa abonamentowa, bo pieniędzy od zmian kadrowych nie przybywa, raczej ubywa, a wraz z odpływem widzów ubędzie więcej. Możliwości lepszego ściągania abonamentu już się wyczerpały. I co teraz? Inspekcje domowe, aby złapać tych, co nie płacą? Przypisać abonament do PIT, czyli jednak ruszyć podatki? Nie wydaje się, by autorzy mieli jakiś pomysł.