Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nasze Ajnsztajny

Burza z piorunami, które waliły w Wigry, przeszła nad moją wioską.

Wielka topola runęła, a piramida z gałęzi zatarasowała piaszczystą drogę. Trzy traktory stanęły, bo ani się ruszyć. Najmłodszy z wioski Pawełek, Ajnsztajnem zwany, przez pole kartoflane popruł. – Co mi tam burza, co mi topola, cały świat przede mną i nic mnie nie zatrzyma. Wolny jestem, wolny! Tak krzycząc, gniótł ziemniaczane zagony, oderwał kawałek betonu od elektrycznego słupa, aż wreszcie za górką zniknął. A mnie zazdrość wzięła, że tak nie potrafię. Wątpliwości zawsze mam jakieś, bo czy to wypada przez podwórko sąsiada przejechać i płot mu zrujnować? Jasne, nie wypada. A Pawełek krzyknąłby pewnie: – Nowy sobie zbudujesz, piękniejszy. Deski dostaniesz z Puszczy Białowieskiej. A jakbyś chciał 100 tys. wojskowych sucharów rozdawać podczas Światowych Dni Młodzieży, to wpadnij do mnie wieczorem.

Tak, trzeba mieć wizję. Jak Antoni Macierewicz. No bo komu by przyszło do głowy, aby z okazji wizyty papieża Franciszka urządzić na polskich polach rekonstrukcję krwawej łaźni pod Wiedniem z 1683 r.? Ojcu świętemu, który mówi, że każdy uchodźca może być „mostem łączącym odległe narody, kultury i religie”, przypomnieć zwycięstwo chrześcijańskich hufców nad czambułami tureckich islamistów? A wszystko dlatego – jak pisze w ulotce MON – by pokazać pielgrzymom, że Wojsko Polskie to „wielopokoleniowy orędownik służby wartościom chrześcijańskim”. Do tego ministerstwo dorzuci osiemset egzemplarzy „Pana Tadeusza” po angielsku i francusku. Chyba po to, aby wszyscy się dowiedzieli, jak było w Polsce prawie 200 lat temu: „Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza, że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza”.

Polityka 25.2016 (3064) z dnia 14.06.2016; Felietony; s. 105
Reklama