POLITYKA o polityce pisała zawsze. W epoce, gdy nie dało się tego robić swobodnie, czyli przed 1989 r., czyniła to na różne inne sposoby i poprzez tematy pozornie niepolityczne. Gdy zaczęła wyłaniać się nowa Polska, czyli pod koniec lat 80., możliwości pisania o polityce najpierw się poszerzały, a potem, kiedy zlikwidowano cenzurę, otworzyły na oścież. Już przy Okrągłym Stole zaroiło się od dziennikarzy, którzy zaczęli uprawiać jak gdyby nowy zawód, czyli pisać o polityce coraz bardziej demokratycznego państwa.
Wśród nich była Janina Paradowska, wówczas dziennikarka „Życia Warszawy”. Zdążyła już pracować w kilku redakcjach (m.in. „Kurierze Polskim”), w których – jak sama to po latach mówiła – pisała o wszystkim i dla których objeżdżała cały kraj. Robiła wywiady, imała się publicystyki, pisała reportaże, jak trzeba było, to o turystyce, jak trzeba, to o szkolnictwie wyższym czy niższym. Ale gdy znalazła się przy Okrągłym Stole, poczuła, że to polityka jest jej żywiołem i dziennikarskim wyzwaniem. „Przy obsłudze obrad Okrągłego Stołu zostałam po raz pierwszy dopuszczona do zajmowania się polityką. Powstała wtedy fajna wspólnota dziennikarzy. Wszyscy wywodziliśmy się jakoś z Solidarności. O takich głębokich podziałach jak dziś nie było mowy. Mimo różnic łączyło nas poczucie wygranej” – wspominała później w jednym z wywiadów.
Poczuła wtedy, że demokratyczna polityka jest niesłychanie ważną dziedziną życia, bo reguluje wspólne dobro, więc sama może być dobrem – wbrew powszechnej i utrzymującej się do dzisiaj opinii, że jest sferą nieczystą, bagnem, do którego nie warto wchodzić. Nawet w ostatnich dniach swego życia potrafiła zwracać uwagę kolegom, by nie mówili o polityce jako o męczącym dopuście bożym, by podchodzili do niej z szacunkiem.