Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prawo do nienawiści?

Dziś lekcja dla Prezesa. Bo Pan Prezes Najjaśniejszej Rzeczpospolitej co rusz oświadcza się ze swym absmakiem w stosunku do poprawności politycznej.

Obiecuje nam wydłubanie tej jankeskiej zakały i wyrwanie tego brukselskiego skrzepu z narodowej debaty publicznej. Wszystko wolno i żadnych ustaw o mowie nienawiści! Hura! Panie Prezesie! To teraz będzie już można powiedzieć, że „prostaki bez matury głosują na pisiory”? Albo „katofaszyzm jak rak zżera Polskę”? Na pewno? A może będzie można tylko powiedzieć, że „lesby i pedały do leczenia”, a „Tusk na szubienicę”? Czy na pewno Pan Prezes nie żartuje? Żadnego immunitetu chroniącego dobrą sławę Lecha Kaczyńskiego? Jana Pawła II? Będzie można w czasach Dobrej Zmiany jechać po nich jak po Komorowskim i Wałęsie? I nic za to nie będzie grozić urzędnikowi, nauczycielowi, uczniowi? No, trzymamy za słowo szanownego Pana Prezesa.

A tak na serio, to już tylko w najbardziej zapadłych dziurach białego południa USA gadają takie bzdury jak w PiS. Bo kto tam już coś wie o życiu społecznym, ten rozumie, że jakieś słownictwo i unormowania języka debaty publicznej są konieczne, jeśli nie ma w niej zapanować powszechna nienawiść.

W każdej dziedzinie życia panują jakieś obyczaje, które wyznaczają granice naszej wolności. Można iść po ulicy prawie nago, ale jednak nie całkiem. Można urządzić huczną imprezę, lecz o pewnej godzinie trzeba się uciszyć, bo sąsiedzi mają prawo do spokoju. To samo dotyczy debaty publicznej, występów w mediach czy wypowiedzi polityków. I tu panują pewne reguły, dzięki którym jakiś ład i porządek zastępują dzikość. Porządek gwarantujący, że wszyscy będą mogli czuć się bezpiecznie. Słowa obraźliwe, poniżające, dyskryminujące to bezpieczeństwo niweczą. Nie ma racjonalności i sprawiedliwości tam, gdzie bezkarnie latają kalumnie, inwektywy, pomówienia i szyderstwa.

Polityka 28.2016 (3067) z dnia 05.07.2016; Felietony; s. 96
Reklama