Kraj

Szczyt i wstyd

Przy-PISy Redaktora Naczelnego

Polacy, zwłaszcza o orientacji niepisowskiej, mieli w dniach zjazdu warszawskiego liczne powody do zażenowania.

Czasami publicyści mają szczęście znaleźć frazę, która staje się znakiem czasu, przechodzi do języka polityki i historii. Takie: „4 czerwca skończył się w Polsce komunizm”, „Wasz prezydent, nasz premier”, „Coś pękło, coś się skończyło”, „Polityka ciepłej wody w kranie” – było tego trochę. I oto jest nowa fraza, właśnie wymyślona przez znanego i aktywnego autora, socjologa, współpracownika m.in. POLITYKI. Odkąd się pojawiła na firmowym blogu autora, idzie jak burza przez internet. Ma już tysiące komentarzy i linków. Jest cytowana i omawiana na najpoważniejszych i najbardziej popularnych portalach, od Onetu po Gazetę.pl. Musiała trafić bezbłędnie w jakąś powszechną myśl, intuicję, emocję, nadając jej werbalną formę. Zaraz ją przywołam, ale niezbędne jest jeszcze małe wyjaśnienie.

Otóż, fraza ta urodziła się autorowi podczas warszawskiego szczytu NATO, na marginesie wspólnej konferencji prasowej prezydentów Obamy i Dudy. Tak, to ta konferencja, podczas której prezydent Stanów Zjednoczonych „wyraził troskę” (gazety anglojęzyczne używają określeń mocniejszych, bliższych naszemu „besztaniu” czy „reprymendzie”) z powodu naruszeń przez nową władzę zasad i wartości zachodniej demokracji. Prezydent Obama doprecyzował, że chodzi o „rządy prawa, niezależne sądy i wolne media”, a zwłaszcza o „sytuację wokół Trybunału Konstytucyjnego”. Obserwując w TV spłoszonego prezydenta Rzeczpospolitej, którego na scenę publiczną wypchnął ukryty gdzieś Jarosław Kaczyński, krytyk polityczny Sławomir Sierakowski napisał to jedno historyczne zdanie: „K**wa, jaki wstyd!

Polityka 29.2016 (3068) z dnia 12.07.2016; Komentarze; s. 6
Oryginalny tytuł tekstu: "Szczyt i wstyd"
Reklama