Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Szczyt wszystkiego

Człowiek, który wsiada do dwóch samochodów naraz, nie wzbudza zaufania.

„Oazą wolności jesteśmy”. W minioną niedzielę na Jasnej Górze – bo tam akurat premier Szydło przyparło – wywaliła to całemu światu, który nawet nie powąchał tej swobody, jaką my od ośmiu miesięcy oddychamy. Ludzie na wszystkich kontynentach oczy wytrzeszczają ze zdumienia, że można tak być z wolnością za pan brat. Ale premier, ze znanym Polakom bolesnym uśmiechem, wyjaśniła: można, bo mamy chrześcijańskie korzenie oraz ojca Tadeusza, który „kiedy jest najtrudniej, zawsze jest z ojczyzną”.

A właśnie jest trudniej. Do naszej oazy z różnych krajów zjechała się kupa ludzi powodowana jedną myślą – jak ubezwłasnowolnić Polskę. Żadnemu z nich nawet nie przyszło do głowy, że to ojczyzna naszych praojców. Po przesiąkniętej polskiej ziemi chodzili niczym po deptaku i trudno się nawet temu dziwić. Oni umieją tylko „zabijać wartości budujące naszą tożsamość”. Siła i trafność tej myśli była niczym grom, wielu pielgrzymów pod jasnogórskim klasztorem otworzyło nawet parasole. Na szczęście niebo jaśniało lazurem. To tylko serce i usta pani premier miotały pioruny w stronę tak zwanych możnych tego świata, zgromadzonych w Warszawie na szczycie. A właściwie w jednego z nich.

Bo powiedzmy prawdę. Człowiek, który wsiada do dwóch samochodów naraz, nie wzbudza zaufania, nawet jeśli jest prezydentem wielkiego mocarstwa. Zwłaszcza że potem wysiada tylko z jednego z nich. To bardzo przygnębiające. W dodatku, nadrabiając miną, człowiek ten serwuje naszemu prezydentowi polityczne piłki nie do odebrania. Mówi, że demokracja wymaga trójpodziału władzy i niezależności Trybunału Konstytucyjnego. Że ważne są nie tylko słowa zapisane w konstytucji, ale i instytucje, na których na co dzień polegamy – niezależne sądownictwo i wolne media.

Polityka 29.2016 (3068) z dnia 12.07.2016; Felietony; s. 97
Reklama