W wydanym jeszcze za życia księcia Benewentu Charles’a Talleyrand-Périgorda i posiadającym jego autoryzację „Zagubionym albumie” (wyd. 1829 r.), znajdujemy taką oto, mającą charakteryzować jego rządy, anegdotę: „Przez wiele dni, wychodząc z pałacu, żeby wsiąść do karety, spotykał Talleyrand przed nią elegancko ubranego mężczyznę z kapeluszem w ręku, który głęboko mu się kłaniał. Kim jesteś przyjacielu? – zapytał wreszcie książę. – Jestem waszym stangretem dostojny panie. – Aha – jesteś moim stangretem; a czegóż chcesz ode mnie mój stangrecie? – Dostojny panie, rzekł pokornie stangret; chciałbym, żeby mi płacono. Aha – jesteś więc moim stangretem i chciałbyś, żeby ci płacono; dobrze, zapłaci się wam mój stangrecie. – A kiedy? Hmm... mruknął Talleyrand, przyglądając się bacznie stangretowi i jednocześnie wsiadając do karety – jesteście zaiste bardzo ciekawscy, mój stangrecie”.
Czy stangret został ostatecznie opłacony, o tym już historia nie wspomina. Należy jednak raczej powątpiewać w taką możliwość, skoro bezpośredni przełożony księcia Benewentu cesarz Napoleon I Bonaparte zwykł był mawiać: „O wiele łatwiej przekonuje się ludzi i zwraca ich uwagę, mówiąc im absurdy niż prawdę w oczy”.
W ogóle przyznać trzeba, iż przywódcy Pierwszego Cesarstwa mówili wiele rzeczy, które wielce by się podobały panującym nam dzisiaj w Rzeczpospolitej. Ograniczmy się do bon motów dwóch już przywołanych postaci.
Napoleon: „Jeśli się dobrze zastanowimy, dojdziemy do wniosku, iż wolność to w polityce bajka-kołysanka, służąca do usypiania rządzonych”.