Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nie będę paprotką

Czabański ma pilnować niezależności mediów publicznych? To nieporozumienie

Leszek Zych / Polityka
Krzysztof Czabański jest osobą mocno zaangażowaną politycznie po jednej stronie – mówi Juliusz Braun, członek nowo powołanej Rady Mediów Narodowych.

Grzegorz Rzeczkowski: Jak się pan czuje w roli paprotki? 
Juliusz Braun: Zdecydowanie nie czuję się w roli paprotki. Gdyby do tego miała się sprowadzać moja praca w Radzie Mediów Narodowych, nie zgodziłbym się przyjąć tej funkcji. Natomiast zdaję sobie sprawę, że w takim składzie mój wpływ na decyzje podejmowane przez RMN będzie ograniczony albo żaden. Ale uważam, że moja obecność będzie ważna dla opinii publicznej. Choćby dlatego, że będę miał dostęp do informacji na temat tego, co dzieje się w TVP, Polskim Radiu czy Polskiej Agencji Prasowej, i będę mógł publicznie się do tego ustosunkowywać. Mam tylko nadzieję, że marszałek Sejmu, który odpowiada za obsługę organizacyjną i administracyjną rady, zagwarantuje nam warunki pracy umożliwiające realny dostęp do tych informacji.

Tyle że ustawa o Radzie Mediów Narodowych, do której właśnie pan wszedł z nominacji PO, umożliwia podejmowanie wszystkich decyzji trzem z pięciu członków. A PiS wskazało Joannę Lichocką, Elżbietę Kruk i Krzysztofa Czabańskiego.
To kuriozum, bo już przed powołaniem Rady, przed jej pierwszym głosowaniem, wiadomo, kto będzie miał zawsze w niej większość. Ta trójka to aktywni politycy PiS, posłowie związani dyscypliną partyjną. Rozumiem, że PO stała przed poważnym dylematem, czy zgłaszać kogokolwiek czy nie. Osobiście uważam, że nieobecni nie mają racji. Dlatego przyjąłem tę propozycję. Oczywiście obecność niczego nie gwarantuje, ale daje szansę.

Ten dylemat był dość mocno akcentowany. Między innymi Towarzystwo Dziennikarskie wzywało do bojkotu Rady, w której oprócz pana i polityków PiS znalazł się jedynie przedstawiciel Kukiz’15.

Reklama