Ma za swoje! Grzechem i pokutą są wakacje. Siedzieć w domu znaczyłoby marnować czas i życie. Przecież pracuje się po to, by móc przestać, czyli dla wakacji. To one mają być życiem. Więc żyjmy! Oto imperatyw turysty. Za niskie ambicje, za próżną świata ciekawość, za nadmiar pieniędzy, które trzeba wydać, za euforię widoku pradawnego i niewzruszonego morza, za żywiczny powiew lasu i ożywczą bryzę mały Epikur zapłaci cenę licznych upokorzeń.
Człowiek-turysta, homo-viator, rusza z posad bryłę swego małego świata, uciekając z domu na trzy tygodnie, w wielkiej nadziei na nie wiadomo co.