Pradawni Wiślanie, wśród których przeważały nieuświadomione jeszcze sympatie propisowskie, postanowili wyciąć puszczę i zbudować Kraków. Potwierdził to podczas Światowych Dni Młodzieży minister ochrony środowiska Jan Szyszko. Z właściwą sobie przenikliwością skojarzył wszystkie przesłanki i wyszło mu, że gdyby człowiek nie wymyślił siekiery – ani papież nie mógłby przylecieć do Polski, ani bociany. Tę myśl rozwijał na konferencji zorganizowanej przez Uniwersytet Jagielloński, a poświęconej encyklice „Ekologia integralna. Laudato si”, w której znalazły się rozważania papieża Franciszka o ochronie przyrody. Ministrowi udało się znaleźć stu facetów w leśniczych mundurach, którzy sprawnie bili mu brawo po każdym zdaniu. A mówił on o polskiej szkole ekologii, której wyjątkowość polega na tym, że im więcej lasów się wycina, tym więcej lasów przybywa. „Dziękuję za te zielone mundury, które tutaj siedzą” – dodał na koniec. Mundurom aż popuchły łapy od oklasków.
Szyszko z szacunkiem odniósł się do tematu konferencji i poglądy papieża, który nie jest polskim leśnikiem, kompletnie zlekceważył. Zdaniem Franciszka ochrona każdego gatunku roślin i zwierząt jest naszym obowiązkiem i wyrazem szacunku dla różnorodności świata. Zdaniem ministra wystarczą kartofle, wieprzowina i PiS. A jego kolekcja poroży pozwoli przyszłym pokoleniom wyobrażać sobie, jak trudno było z czymś takim na głowie chodzić po gęstym lesie.
Podobny system edukacji zaproponował minister Piotr Gliński, urządzając niedawno rekonstrukcję ślubu rotmistrza Pileckiego. Po co nam cały „Hamlet”?