Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dobranoc, opozycjo!

Poprzednia władza do tego stopnia nie zawracała sobie głowy opozycją, że uważała, iż nie ma z kim przegrać.

W cieniu głośnych wydarzeń, takich jak wizyta papieża czy rozbój w telewizji publicznej, niezauważona przeszła pewna skromna, ale wymowna uroczystość na ulicy Nowogrodzkiej: kwiaty, adres dziękczynny, hołd przywódców opozycji ofiarowany prezesowi Kaczyńskiemu. Schetyna, Petru i kilku innych mówców podziękowało przedstawicielom władzy za to, że wyręczają opozycję, pozwalając jej spać snem spokojnym i śnić o zwycięstwie.

Istotnie: po co nam opozycja, skoro jest rząd? Od ubiegłorocznych wyborów mamy gabinet osobliwości, który znakomicie pełni obie role – władzy i opozycji. Nie mają racji profesorowie Czapiński i Markowski, utrzymując, jakoby w Polsce niski był kapitał zaufania i wola współpracy, a wysoka nieufność i podejrzliwość. Wręcz przeciwnie – współdziałanie władzy i opozycji układa się dobrze, i to nie od dzisiaj. Zaczyna to być polską tradycją.

Przypomnijmy, że poprzednia władza do tego stopnia nie zawracała sobie głowy opozycją, że uważała, iż nie ma z kim przegrać. Kiedy na horyzoncie pojawił się bliżej nieznany Andrzej Duda, mówiono, że jest to człowiek znikąd. Nie z ówczesnej opozycji, tylko znikąd. Lepiej poinformowani dodawali, że z Krakowa. Ówczesny prezydent Komorowski oraz jego zasłużeni doradcy i szefowie kampanii potraktowali kandydata znikąd elegancko i po rycersku. Nikt nie zakłócał jego spotkań z wyborcami, nikt nie buczał i nie gwizdał, a pierwsza dama nie usiłowała się zaznaczyć ani rywalizować pod żadnym względem, postanowiła pozostać sobą i nic nie zmieniać, nawet krawcowej. Krawcowe nie wygrywają wyborów – szeptali jej do ucha zausznicy.

Polityka 33.2016 (3072) z dnia 09.08.2016; Felietony; s. 94
Reklama