„Czymże więc jest czas? Jeśli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem”. Na szczęście przez półtora tysiąca lat, bo tak dawno już spłynęły spod pióra św. Augustyna te słowa, udało się co nieco „posunąć temat”.
Zacznijmy od przedstawienia kilku kluczowych intuicji związanych z czasem. Pierwsza: czas jest czymś subiektywnym, czego doświadczam w sobie, a jednocześnie czymś obiektywnym, co dotyczy świata zewnętrznego. Druga: czas nie jest żadną rzeczą czy „zasobem”, lecz formą, wymiarem albo warunkiem dziania się czegoś i trwania – rzeczy, procesy i zdarzenia, a nawet myśli są „w czasie”.
Trzecia: całkowita pustka jest jakby poza czasem; czas warunkuje ruch i zmianę, lecz nie byłoby i czasu, gdyby nic w tymże czasie nie było i nie poruszało się. Czwarta: czas albo biegnie niczym linia prosta od nieskończoności wstecz (przeszłości) ku nieskończoności w przód (przyszłości), albo też jest niczym pętla, przywracając wszystko do istnienia i pochłaniając, a następnie znów wyprowadzając na „światło teraźniejszości” i tak w nieskończoność. Jeśli prawdą jest to pierwsze, przeszłość jest bezpowrotnie zamknięta, a jeśli to drugie, to przeszłość i przyszłość są jak dwie połowy diabelskiego młyna – każdy wagonik (zdarzenie, fakt), wyłania się z jednej strony (z przyszłości), dochodzi do szczytu, czyli „wybija się na teraźniejszość”, znów jedzie w dół (zapada się w przeszłość), by za chwilę piąć się znowu i dojechać na szczyt; nazywa się to wiecznym powrotem.
Piąta: czas dzieli się na chwile, a chwile są „teraźniejszościami” oddzielającymi przeszłość i przyszłość. Wszystkie rzeczy, aby można było uznać je za realne, muszą być „teraz” (słowo „aktualny”, czyli teraźniejszy pochodzi od łacińskiego „actualis”, które znaczy „realny”!