Puszcza na razie ocalała. Decyzja o trzykrotnym zwiększeniu wycinki w nadleśnictwie Białowieża pod pretekstem walki z kornikiem drukarzem nie jest realizowana. To prawdopodobnie efekt silnych nacisków UNESCO, które wpisało Puszczę na listę Światowego Dziedzictwa, i Komisji Europejskiej, która zagroziła Polsce skargą do Trybunału Sprawiedliwości UE. Trwa natomiast wycinka przeciwników wycinek w puszczy.
Na pierwszy ogień poszła oceniająca krytycznie decyzję ministra Jana Szyszki Państwowa Rada Ochrony Przyrody. Ta szacowna, mająca blisko 100 lat tradycji instytucja to niezależny, działający przy ministrze, organ opiniodawczo-doradczy, którego członkowie powoływani byli na pięcioletnią kadencję. Byli. – W przeszłości co najmniej dwukrotnie ministrowie środowiska próbowali pozbyć się niewygodnych członków Rady, ale po zasięgnięciu opinii prawnej rezygnowali, bo chroniła ich właśnie kadencyjność – mówi dr Andrzej Kepel, były przewodniczący PROP. W kwietniu szybką sejmową wrzutką sejmowa większość znowelizowała przepisy i kadencyjność zastąpiła zasadą, że członków PROP minister może odwoływać i powoływać, jak chce.
Miesiąc później Jan Szyszko mailowo odwołał 32 z 39 członków Rady i powołał nowych, bliższych sobie ideowo, m.in. z Polskiego Związku Łowieckiego, Uniwersytetów Rolniczych, SGGW czy swojego byłego społecznego asystenta. Według ministra nowa Rada ma „efektywnie pracować na rzecz użytkowania zasobów przyrodniczych dla dobra człowieka”. – Może należałoby konsekwentnie zmienić nazwę na radę użytkowania zasobów naturalnych – zastanawia się dr Kepel.