Rozumowanie moje, pomijając szczegółowe kwestie techniczno-programowe niemające dzisiaj takiego samego znaczenia, było niezwykle proste. Przy wszystkich wadach państwa socjalistycznego akurat system oświatowy działał w nim względnie sprawnie. Dlaczego więc po dokonaniu niezbędnych korekt nie zostawić zrębów w spokoju?
Wysłuchałem wówczas profesora Handkego w ośrodku PAN w Paryżu i doszedłem do wniosku, iż tak naprawdę przyczyny proponowanego trzęsienia ziemi są dwie. Po pierwsze: wszystko ma być inaczej niż w PRL; po drugie: jesteśmy spadkobiercami II Rzeczpospolitej, więc wracamy do jej wzorców bez względu na to, że doświadczenia z gimnazjami w większości krajów zachodnich są (i były za Handkego) na tyle smutne, iż wszyscy, z Francją na czele, najchętniej by z potworków zrezygnowali, lecz na przeszkodzie stają: konserwatyzm ciał pedagogicznych, przyzwyczajenia rodziców gimnazjalnej dziatwy, a przede wszystkim kwestie finansowe.