Róża Thun
4 października 2016
Tydzień w polityce
Polski rów
Na każdym kroku widać, że tu, w Polsce, żyjemy w dwóch coraz bardziej różnych światach. Na poparcie tej zasmucającej tezy wystarczy kilka przykładów z ostatnich dni.
Obejrzałam w internecie wystąpienie Fransa Timmermansa podczas gali otwierającej ostatnią konferencję Europejskiego Forum Nowych Idei w Gdańsku. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej z ogromnym zaangażowaniem mówił o wspólnej Europie – od historii z dzieciństwa jego ojca, kiedy to armia gen. Maczka wyzwalała ich holenderskie miasto Breda spod okupacji niemieckiej, po dzisiejsze czasy z Polską potrzebną w samym sercu Unii. Jeden z żołnierzy Maczka okazał się krawcem, więc uszył małemu Timmermansowi polski mundurek wojskowy.
Obejrzałam w internecie wystąpienie Fransa Timmermansa podczas gali otwierającej ostatnią konferencję Europejskiego Forum Nowych Idei w Gdańsku. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej z ogromnym zaangażowaniem mówił o wspólnej Europie – od historii z dzieciństwa jego ojca, kiedy to armia gen. Maczka wyzwalała ich holenderskie miasto Breda spod okupacji niemieckiej, po dzisiejsze czasy z Polską potrzebną w samym sercu Unii. Jeden z żołnierzy Maczka okazał się krawcem, więc uszył małemu Timmermansowi polski mundurek wojskowy. „Tata służył im za maskotkę. I bardzo mu się to podobało” – wspominał. Timmermans widzi jedną Europę, przestrzegającą wspólnych praw i zasad, solidarną, przewidywalną, przyjazną, z Polską jako przykładem odwagi, wizji i sukcesu. „Dziś podział w świecie przebiega między tymi, którzy wierzą w świat kompromisu, świat wymiany, otwartości, dialogu. I z drugiej strony – tymi, którzy wierzą w świat pozamykany, wierzą w płoty i granice, wierzą w swoje rozumienie czystości narodowej! Ale granice narodowe nie rozwiązują problemów! Potrzebujemy solidarności europejskiej!” – podkreślał. Nawet przez ekran czuje się żywą atmosferę, ciekawość, błysk, dowcip, energię, chęć, aby wspólnie iść dalej. „Liczę na Polskę, która nie stanie plecami do przyszłości, nie stanie plecami do Unii Europejskiej!”. Porównuję to spotkanie z relacjami ze spotkań na Forum Ekonomicznym w Krynicy, z wystąpieniami naszej sztywnoustej pani premier, jej szefa Jarosława Kaczyńskiego oraz Człowieka Roku Viktora Orbána. Ów Człowiek Roku wygłaszał przemówienia zawierające zdania typu: „Tożsamość narodowa to pancerz, który nas ochroni”. Przed czym trzeba się chronić, nie powiedział, ale można się łatwo domyślić, ile złego na nas zewsząd czatuje. Więc głosił dalej: „Czasami trzeba walczyć nie tylko z niewiernymi i z osobami, które walczą przeciwko narodowi, ale również czasami musimy to czynić wobec niektórych kręgów kulturowych Europy”. Wobec kogo? Gdzie? Kiedy? Dlaczego? Nie wiadomo, ale ewidentnie na zewnątrz diabeł czyha. Beata Szydło określiła Orbána mianem „wielkiej postaci i wspaniałego przywódcy europejskiego”, a prezes Kaczyński mówił o rewolucji kulturowej – cokolwiek by ona miała oznaczać. Dwa światy. Uczestniczyłam 27 września w uroczystości wręczenia Europejskiej Nagrody Obywatelskiej Komitetowi Obrony Demokracji. W kinie Luna w Warszawie zebrało się ponad 300 koderów i koderek – taka z nich tryskała energia i radość, że myślałam, że ściany rozsadzi! Zresztą zapowiedzieli, że jeżeli przypadkiem miałoby się spełnić to, co zapowiada prof. Rzepliński w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, a mianowicie gdyby mieli go wsadzić do więzienia, to rozwalą mury i druty kolczaste ciężkim sprzętem. Patrząc na tych ludzi, myślałam, że i bez sprzętu sobie poradzą. 12 października kilkoro przedstawicieli KOD pojedzie do Brukseli na spotkanie wszystkich laureatów Europejskiej Nagrody Obywatelskiej z różnych krajów europejskich. Będą media, parlamentarzyści, przewodniczący parlamentu wręczy medale. Dwa światy w jednej Polsce: uśmiechnięte, barwne marsze KOD z biało-czerwonymi i szafirowo-złotymi flagami, kontrastujące z ryczącym tłumem ze świecami dymnymi, z trupimi czaszkami na piersiach, szubienicami na plakatach i pozasłanianymi twarzami. Nienawistne hasła w stosunku do Unii, do Niemców, do potencjalnych imigrantów – muzułmanów, Żydów, do kogo popadnie. Już dziś minister Błaszczak boi się, że sobie nie poradzi podczas obchodów 11 listopada. Błaszczak boi się rozróby i kijów bejsbolowych „prawdziwych Polaków”, „najczystszej rasy”, wyznających nasze polskie wartości chrześcijańskie, więc na wszelki wypadek alarmuje, że z pewnością szykuje się prowokacja. Jaka? KOD i środowiska opozycyjne nie chcą w święta narodowe ukrywać się po domach i zostawiać ulic faszystom, też chcą skorzystać z prawa do marszu. Czy Polska demokratyczna i uśmiechnięta musi uprawiać „lotnik, kryj się!”, kiedy na ulicę wychodzą nienawistnicy? Czy prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz ma się w dniu odzyskania niepodległości zachować tak, jak władze uniwersytetu w Białymstoku, tj. ostrzegać mieszkańców, a szczególnie obcokrajowców i tych, którzy na obcokrajowców może wyglądają, żeby zasłaniali firanki i spusz
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.