Przypomnijmy zasadę cywilizacji zachodniej: dopóki oskarżony w jakiejkolwiek sprawie nie zostanie prawomocnie skazany, jest w świetle prawa niewinny. Józef Pinior twierdzi, że jest niewinny. Dla mnie i dla wielu Polaków, zwłaszcza z mojego pokolenia – pokolenia opozycji demokratycznej, pierwszej Solidarności, stanu wojennego i pokojowej zmiany systemu – Józef Pinior pozostaje więc niewinny.
Ze wzruszeniem (ale i smutkiem) patrzyłem, jak zwolniony z aresztu wita się z Karolem Modzelewskim, Henrykiem Wujcem, Danutą Kuroń (Jacek, gdyby żył, niechybnie czekałby wraz z nimi), Januszem Pałubickim. Czekali na niego na sądowym korytarzu długie godziny. Całkiem tak jak w latach 80. ludzie czekali w sądach na ogłoszenie wyroku w sprawach ściganych z dekretu o stanie wojennym. Jednym ze skazanych był wtedy Mariusz Kamiński. Dziś jest ministrem w rządzie, który chce skazać bohatera stanu wojennego.
Apel ministra Kamińskiego brzmi niewiarygodnie
Nadzorca służb specjalnych Mariusz Kamiński apelował w piątek w Sejmie, aby nie upolityczniać sprawy Józefa Piniora, bo jest korupcyjna, a nie polityczna. Gdyby obecny obóz władzy stał na straży praworządności i ładu konstytucyjnego, to może apel miałby jakieś podstawy.
Ale po ponad roku rządów pisowskich (które zaczęły się, jak pamiętamy, od bezprawnego ułaskawienia samego Kamińskiego) apel brzmi niewiarygodnie: było nie upolityczniać wszystkiego, czego tylko się tknęło. Ale rząd poszedł drogą „kontrkulturowej rewolucji’’ i ponosi polityczne skutki tego wyboru.