Minister zdrowia deklaruje troskę o życie poczęte, ale nie przejmuje się dolą emerytowanych lekarzy, którzy całe życie poświęcili służbie medycynie. Z końcem grudnia mieli oni stracić uprawnienia do wystawiania recept na leki refundowane dla siebie i najbliższej rodziny, ponieważ wraz z wejściem w życie nowych regulacji wygasają ich dotychczasowe umowy. Lekarz niewykonujący na emeryturze zawodu powinien na specjalnie przygotowanym skomplikowanym portalu NFZ uaktualnić elektronicznie swoje dane, wypreparowany wniosek o przywrócenie uprawnień wydrukować na osobistej drukarce i dostarczyć go do oddziału Funduszu. Na nasze pytanie, co z emerytami nieposiadającymi w domu komputera z drukarką, którzy w sędziwym wieku nie potrafią obsługiwać tego typu urządzeń i nie mają adresów mailowych, minister Radziwiłł ustami swojej rzeczniczki odparł lapidarnie, że „lekarze seniorzy będą mogli dopełnić formalności w delegaturach oddziałów NFZ”. A więc mówiąc wprost: tak czy siak, niezależnie od stanu zdrowia i odległości, muszą się do Funduszu pofatygować lub z uprawnienia zrezygnować. Co zresztą bardzo by się opłaciło, gdyż mniej recept na leki refundowane to czysta oszczędność, a na program 75+ skądś pieniądze brać trzeba.
Na szczęście niektórzy dyrektorzy oddziałów NFZ, dostrzegając kuriozalność zarządzenia (wynikającego z ustawy przyjętej jeszcze w 2015 r., w której maczały palce równie niezorientowane w sytuacji władze izb lekarskich!), po naszej interwencji postanowili ułatwić życie emerytom. Na Mazowszu do 7 tys. lekarzy zostaną wysłane pocztą wnioski, które będzie trzeba tylko podpisać i odesłać. Ale czy z tego pomysłu skorzystają wszyscy?