Gwiżdżąc i wznosząc wrogie okrzyki, przeszkadzali w modlitwie – perorował prezes Kaczyński z gniewnie rozwianymi włosami. Uważam, że to, co wyżej, można udowodnić na znacznie przejrzystszym przykładzie. PiS działa legalnie, ale cel jego działania jest nielegalny – zniszczyć Polskę. Na początek wysadzić w powietrze konstytucję, fundament prawny państwa, a jej strażników, wybitnych profesorów, zastąpić amebami bez kręgosłupów. Do tego kraj nie ma przecież dachu, czyli prezydenta. Ma za to rząd, którego najwyższą wartością jest dobre samopoczucie ministrów przechodzące w zachwyt. Nad samym sobą.
Na jednym z trzech miejsc na pudle umieściłbym Annę Zalewską od edukacji. Z grobową miną przyjęła wiadomość, że polscy uczniowie są w czołówce Europy i zapowiedziała, że to się musi zmienić. Litewski czy szwedzki minister z radością pogratulowałby dzieciom i nauczycielom. Urzędniczka pisowskiego rządu wywali miliard na reformę administracyjną szkół, przypominającą grzybobranie w lasach wyciętych w pień przez znanego ekologa ministra Szyszkę. Wszystko, oczywiście, legalnie. Podstawową lekturą z języka ojczystego wciąż będzie czytanka o budowie kanałów w XIX w. W kulminacyjnej scenie 14-letni Polak zabija tam ze sztucera jednego lwa oraz trzech Arabów, a ciemnoskóry niewolnik Kali przełamuje się religijnie i obiecuje szerzyć wiarę katolicką wśród rodaków. Powieść ma też inne walory poznawcze. Opisuje zjawisko fatamorgany – wielkie miasto na pustyni okazuje się ułudą. Można więc będzie uczniom tłumaczyć, że już wtedy, gdy toczy się akcja książki (1884 r.), powstawały zręby polityczno-gospodarczego programu PiS.
Drugie miejsce na pudle zarezerwowałem dla MSWiA. Kryteria w tym resorcie są wyostrzone. Mówi się, że to z powodu nożyczek, którymi szwadron podlaskich policjantów wycinał z papieru biało-czerwone konfetti. Minister Błaszczak nie bawi się w subtelności, że coś jest legalne, lecz powstało w nielegalnym celu. Demonstrowanie poglądów odmiennych od pisowskich opisuje jako prostactwo, zdziczenie obyczajów, prowokację i nawoływanie do zamieszek. Pewnie dlatego Obywateli RP usunięto spod Pałacu Prezydenckiego pod pozorem kontroli pirotechnicznej w studzience.
Tymczasem prezesa i jego akolitów chronił potrójny kordon – BOR, policji i, o dziwo, Żandarmerii Wojskowej. Ci ostatni pojawili się dość nieoczekiwanie. I pewnie rozmyślnie, aby nas postraszyć, że żołnierze mogą zostać użyci przeciwko społeczeństwu. Antoni Macierewicz własnym podpisem zaświadczy, że to legalne. „To my prezentujemy prawdę, demokrację i wolność. Polska jest dzięki nam krajem wolności, jednym z niewielu w Europie”. Odniosłem wrażenie, chyba nie tylko ja, że Kaczyński po prostu z nas szydzi. Ciekawe, w jakich krajach ostatnio bywał prezes, by tak śmiało oceniać zniewolenie i upodlenie ludzi poza Polską. Może incognito odwiedził Szwajcarię?
W każdym razie na nic się zda zapewnianie, że comiesięczne seanse na Krakowskim Przedmieściu są przepełnione modlitwą o dobro, miłość i poszanowanie człowieczej godności. Raczej szerzą pogardę dla tych, którzy mają inne poglądy. Ale ich powoli wyeliminuje się z życia publicznego. Zmienimy prawo tak – zapewnia Kaczyński – by żaden prymitywny darwinista społeczny nie wszedł tam, gdzie ja się modlę i przemawiam. Twarz walki o ład w Trybunale Konstytucyjnym – jak uczciwie i skromnie mówi o sobie Stanisław Piotrowicz – legalnie pomoże.