Kraj

Groźby, akcje propagandowe, degradacje, czyli zmory wojenne PiS

Antoni Macierewicz i Sławomir Cenckiewicz Antoni Macierewicz i Sławomir Cenckiewicz Ministerstwo Obrony Narodowej / Facebook
Pisowska propaganda zachowuje się tak jak peerelowska w stanie wojennym.

Obóz rządzący u progu 35. rocznicy ogłoszenia stanu wojennego wykazuje nerwową nadaktywność. Nie ustaje w dzieleniu społeczeństwa.

Minister Antoni Macierewicz zapowiada pośmiertne pozbawienie szarży generalskich Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka za zbrodnię przeciw narodowi, czyli stan wojenny. Owszem, to była zbrodnia w majestacie ówczesnego prawa i tragedia narodowa.

Generał Jaruzelski odpokutował za stan wojenny

Jednak Macierewicz nie powinien zapominać, że wciąż połowa Polaków uważa, że generał postąpił słusznie, bo uratował Polskę przed wojną domową i interwencją sowiecką. W końcu spotykał się z nim już po stanie wojennym Jan Paweł II, który uważał Jaruzelskiego za patriotę może i z tych powodów, z jakich wciąż dobrze o nim mówi część obywateli.

Ale nie to jest najważniejsze. Dla mnie (a byłem więźniem politycznym Jaruzelskiego) generał odpokutował politycznie za stan wojenny, godząc się na pokojową zmianę ustroju na demokratyczny i pozostając lojalnym wobec tej zmiany.

Antykomunistom ostatniej godziny – których dziś w Polsce przybywa jak przed wojną, ale już w wolnej Polsce przybywało legionistów Piłsudskiego – należy przypomnieć, że w 1989 r. państwowy aparat przemocy był nadal pod kontrolą PZPR i nie było pewne, jak zareaguje na Okrągły Stół i mianowanie premierem PRL działacza „Solidarności” Tadeusza Mazowieckiego. Jaruzelski z Kiszczakiem nie ulegli jednak pokusie, by znów użyć siły przeciw społeczeństwu.

Kaczyński: Liczcie się z użyciem siły

Co za ponury chichot naszej historii, że dziś straszą tym politycy u władzy. Jarosław Kaczyński mówi w kontrolowanej przez PiS radiowej Trójce, że KOD podżega do puczu, wzywając do manifestacji (także policjantów i wojskowych jako prywatnych obywateli) w obronie demokracji w Polsce. To przestępstwo przeciwko aparatowi państwowemu, oświadcza Kaczyński, a Macierewicz dopowiada w kontrolowanej przez PiS TVP1, że działania przeciwko państwu nie będą tolerowane. Sygnał jasny: liczcie się z użyciem siły.

I znów przypomnijmy, że zaledwie dwa lata temu, kiedy PiS nie był jeszcze u władzy, partia Kaczyńskiego urządziła w rocznicę stanu wojennego marsz w obronie demokracji i wolności mediów (sic!). Celem było uczczenie pamięci ofiar i „protest przeciwko obecnej rzeczywistości politycznej’’.

Kaczyński w Polskim Radiu (ale jeszcze nie pisowskim, tylko publicznym) wywodził wtedy, że to marsz dla Polski „za uczciwymi wyborami, demokracją i wolnością słowa i mediów’’. Dokładnie tak samo mają dziś prawo tłumaczyć swój marsz „Stop dewastacji Polski’’ jego organizatorzy i liderzy. Jest wiele dowodów, że wolność wyborów, słowa, manifestacji, demokracja konstytucyjna i praworządność są pod rządami PiS zagrożone i ograniczane. Marsz KOD jest uzasadniony polityczne i moralnie bardziej niż marsze PiS za rządów Platformy.

Pisowska propaganda zachowuje się tak jak peerelowska w stanie wojennym

Pisowska propaganda zachowuje się tak jak peerelowska w stanie wojennym: grozi, tumani, przestrasza. W ostatniej chwili w Sejmie wyważony projekt uchwały rocznicowej na temat stanu wojennego podmienia się na jątrzący tekst nacjonalistów od Kukiza.

Wypadła z niego nawet wzmianka o Lechu Wałęsie, który odizolowany, nie dał się zastraszyć ani skorumpować. Trwał przy „Solidarności”, był jej twarzą, rozumiał swoje zadanie i podołał mu.

Jarosław Kaczyński spał 13 grudnia do późna, potem poszedł do kościoła i dopiero podczas kazania zorientował się, że coś się dzieje w kraju. Nie został internowany, jak Wałęsa i tysiące działaczy „Solidarności”. To nie grzech. Grzechem jest pisowska postprawda, zmory wojenne, które budzi dziś obóz władzy.

Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną