Kraj

Bunt prowincji

Polska wojna pomiędzy miastami a peryferiami

Stwór w narodowych barwach przy ulicy Hetmańskiej w Białymstoku – symbol mocy? Stwór w narodowych barwach przy ulicy Hetmańskiej w Białymstoku – symbol mocy? Agencja Wschód / Forum
Politycy rozgrywają na swoją korzyść istniejące konflikty, często je wręcz wywołując. Wybory w Polsce, a także w innych krajach, wskazały na nową, najbardziej teraz wydajną wojnę. To starcie miast i prowincji.
Piknik kawaleryjski w SuwałkachAndrzej Sidor/Forum Piknik kawaleryjski w Suwałkach

Wyborcze realia wielu krajów coraz bardziej się do siebie upodobniają. Wystarczy spojrzeć na ostatnią prezydencką elekcję w Stanach Zjednoczonych. Na mapie pokazującej wyniki głosowania w poszczególnych okręgach (to mniej więcej odpowiednik powiatów) widać powtarzalną prawidłowość. Nowy Jork niebieski, dla Hillary Clinton; jeszcze od północy, od Connecticut, Massachussets i inteligenckiego Bostonu styka się z innym niebieskim polem, ale już od wszystkich pozostałych stron, poczynając od położonego tuż za miedzą New Jersey, otacza go czerwone morze Donalda Trumpa. Podobnie z Filadelfią – samo miasto dla Clinton, ale czerwone okręgi zaczynają się tuż za rogatkami tego historycznego miasta. Nawet Atlanta, stolica jednego z południowych, konserwatywnych stanów (z tzw. pasa biblijnego), Georgii, jest niebieska, ale wygląda jak mała wysepka na oceanie poparcia dla Trumpa.

Nie inaczej było w brytyjskim referendum za pozostaniem w Unii Europejskiej. Poparcie dla Brexitu rosło wprost proporcjonalnie do odległości od londyńskiego City czy centrów dużych ośrodków. Kiedy się spojrzało na mapę brytyjskiej wyspy, to miasta można było na niej rozpoznać po kolorze wskazującym na zwycięstwo przeciwników Brexitu.

Podobnie jest w Polsce, gdzie metropolie chętniej głosowały za Platformą czy Nowoczesną i niepisowskimi prezydentami miast, ale wyborcy tuż zza miejskich granic głosowali inaczej. Warszawa jest wyspą na pisowskim Mazowszu (już gminy za rogatkami głosują inaczej niż stolica), Lublin na Lubelszczyźnie, Rzeszów na Podkarpaciu. Teraz zresztą PiS zamierza różnymi sposobami te ostatnie twierdze podbić i przejąć.

Na Węgrzech Budapeszt jest antyorbanowski, ale reszta kraju popiera premiera z Fideszu. W Turcji zeuropeizowane Ankara i Istambuł buntują się, choć coraz słabiej, przeciwko Erdoğanowi, ale ten niewiele sobie z tego robi, bo ma za sobą wielki interior.

Polityka 52/53.2016 (3091) z dnia 18.12.2016; Polityka; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Bunt prowincji"
Reklama