Pomyślałem, że to wspaniała okazja, żeby pokazać swoim wiernym czytelniczkom i czytelnikom, na czym polega uprawianie filozofii. W końcu jakiś praktyczny pożytek z tego przywiązania im się należy!
Załóżmy, że autorem tekstu jest jakiś zacny poeta. Najlepiej, żeby był to Hölderlin lub Celan, ale od biedy może być i Mallarmé albo Herbert. Założenie to współzakłada Wielkość i Myśl ukrytą w każdym słowie. A naszym zadaniem jest dać przemówić temu, co ukryte.
Tajemnica pożądania i tajemnica znaczenia… Czy pożądanie uwarunkowane jest przez znak? A może to właśnie znaczenie rodzi się w pożądaniu, pożądaniu czegoś znakiem znaczonego? W tajemnicę pożądania-w-znaku wprowadza nas czyste nieznaczące: „bara bara bara”. Poeta, zajmując miejsce bez-znaczenia, osadza nas w nim, oznaczając nieznaczące konwencjonalnym „bara bara”, przechodzącym w semantyczną nicość „riki tiki tak”. Nazywając nieznaczące, paradoksalnie inicjuje pole znaczącego jako podległego naszej sensotwórczej mocy i naszej decyzji. Znaczenie okazuje się uwarunkowane władzą podmiotu, który wolnym aktem nie tylko nadaje znaczenia, lecz pozwala istnieć znaczącemu, uruchamia wolną grę znaków, rozkoszując się nią. Ostatnie nie-znaczące słowo daje znak afirmacji: „tak!”.
U podłoża życia znaczącego, a więc w semantycznej egzystencji podmiotu uwalniającego słowo, odnajdujemy wolność, wolne „jeśli”. Kosmos znaczącego, logos, uwodzi podmiot, który może włączyć się w jego wieczną grę jako jeden z niezliczonych małych demiurgów – wytwórców i użytkowników znaczeń – choć nie musi.