Ja już umrę bez grantów i stypendiów. Powali mnie frustracja i nędza. No, ale jak mam brać granty, skoro do napisania książki nic mi, prócz weny, nie trzeba? I jeszcze mi pensję płacą, żebym sobie mógł te książki pisać... Tyle że mało płacą, a tu człowiek chciałby być „klasa średnia”. Nie będą już płacić więcej, bo nastał w nauce nowy ustrój. Masz pisać, filozofie i fizyku, „wnioski grantowe” i rywalizować z kolegami o dotacje.