Ludwik Stomma
28 lutego 2017
Pod nadzorem
Jakie rządy zrezygnują z haka albo nawet drobnego haczyka na swojego suwerena?
Wychodzę z domu. Zaraz po zamknięciu furtki wpadam w oko pierwszej kamery. Czy pójdę w górę czy w dół, zaraz przekaże mnie następnej. Spokojnie schodzę w kierunku stacji. Tutaj już orgia – kamery na co drugim słupie. Bogusław Linda nie był w życiu tak starannie filmowany. Na szczęście nadjeżdża ciuchcia. Kamery, nad czym ubolewają nasi stróżowie porządku, nie są jeszcze zainstalowane we wszystkich pociągach. Mam więc teoretyczne szanse na chwilę incognito. Ale już Paryż.
Wychodzę z domu. Zaraz po zamknięciu furtki wpadam w oko pierwszej kamery. Czy pójdę w górę czy w dół, zaraz przekaże mnie następnej. Spokojnie schodzę w kierunku stacji. Tutaj już orgia – kamery na co drugim słupie. Bogusław Linda nie był w życiu tak starannie filmowany. Na szczęście nadjeżdża ciuchcia. Kamery, nad czym ubolewają nasi stróżowie porządku, nie są jeszcze zainstalowane we wszystkich pociągach. Mam więc teoretyczne szanse na chwilę incognito. Ale już Paryż. Gare de l’Est, podobno nieco zacofany, ale w porównaniu z moim miasteczkiem obserwacja wzrasta do kwadratu. Nie inaczej na ulicach. Chcę coś kupić. Płacę kartą kredytową. Przedpotopowych czeków już niemal nigdzie nie przyjmują. Gotówki używa jeszcze, według „Le Parisien”, około 30 proc. Francuzów, do których zresztą apeluje się solennie i bez przerwy, żeby wzorem postępowej Szwecji rezygnowali z tego średniowiecznego przyzwyczajenia. Oczywiście moja zapłata zostaje zarejestrowana i ktoś może w ciągu sekundy wiedzieć, co, gdzie i kiedy kupiłem. Niechaj będzie to lekarstwo na chorobę, z której nie chciałbym się specjalnie zwierzać, viagra, prezerwatywa, środek na łupież albo odwszenie. A do lamusa z tymi przebrzmiałymi, drobnomieszczańskimi marzeniami o intymności. Niepoprawnym politycznie też radziłbym uważać. Tytuły książek czy pism, które kupują, też trafią do odpowiedniej pamięci. Podsłuch to już przestarzała zabawka dla dzieci. O dziwo, jak wskazują wyniki najuczeńszych badań, przestępczość przy wszystkich tych kosztownych zabezpieczeniach bynajmniej nie spada. Owszem, policja złapie dzięki nim czasami bandziora, który w metrze wyrywał kobiecie torebkę z ręki, albo zapitego menela bijącego dzieci na ulicy. Są to jednak zanikające dinozaury. Najgłupsza łachudra, nie wspominając nawet (jeśli nie są samobójcami) o przeszkolonych gangsterach czy terrorystach, wie doskonale, jak się od kamer osłonić, gdzie znajdują się martwe pola, do których ich wzrok nie sięga, ewentualnie jak je lub ich zapis rozbroić. Fałszowanie banknotów zastąpiło mniej romantyczne i artyzmu wymagające podrabianie kodów kart. Tradycyjne okradanie, choć to akurat miewa się jeszcze dobrze, wypierają powoli hiperwłamania, pomiędzy którymi a leciwym złodziejstwem różnica jest taka, iż o ile konwencjonalny rzezimieszek ograbi cię z rodzinnej biżuterii i paru urządzeń elektronicznych, o tyle umiejętny haker wymiecie ci w sekundę z konta bankowego dorobek całego życia. Ongiś nakłamać mogłeś o bliźnim swoim kilkudziesięciu osobom. Dzisiaj umieszczasz oszczerstwo w Wikipedii i tkwi tam na użytek tysięcy wierzących w słowo nowocześnie pisane. Oczywiście musimy nadążać za postępem, toteż słusznie i zgodnie z duchem czasu instaluje się właśnie paręset metrów od mojego domu kolejną kamerę. Jedna tylko zagwozdka. Policja i wszystkie instytucje administracyjne, skarbowe, wywiadowcze etc., mające dostęp do pochodzących z ulicznych kamer, bankowych komputerów itp. informacji, przysięgają na wszelkie świętości (a w zlaicyzowanej Francji na samego Hollande’a), że wszelkie nagrania są po pewnym czasie skrupulatnie niszczone. W głębinach akt nie pozostaną więc świadectwa moich na przykład homoseksualnych upodobań czy zdrad małżeńskich, pijaństw, sikania na rynku, spotkań ze źle widzianymi osobnikami, przeskakiwania nad bramką, żeby poje
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.