Rzeczpospolita myśliwska w natarciu na rezerwaty. Teraz na celowniku Las Warmiński
Od początku nie było idealnie. W zarządzeniu Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie z 23 sierpnia 2016 r. była mowa o tym, iż na obszarze rezerwatu dopuszcza się tropienie i uśmiercanie rannej zwierzyny łownej postrzelonej poza granicami rezerwatu. Chodzi o położony pod Olsztynem rezerwat Las Warmiński, nieco ponad 18 km kw., na których chroni się charakteryzujące się „sporym stopniem naturalności” lasy liściaste, bory mieszane, lasy jesionowe, bagienne i inne, fragment rzeki Łyny oraz kilka jezior. Piękne i pełne wszelakiego życia miejsce. Nic dziwnego, że ktoś chce na nim położyć łapę.
Treść zarządzenia jedno z lokalnych nadleśnictw przyjęło „z zaskoczeniem”. Zaskoczenie wynikało z braku zapisów dotyczących odstrzałów redukcyjnych. Choć nie powinno, bo jak powszechnie wiadomo oraz zgodnie z definicją rezerwatu zawartą w ustawie o ochronie przyrody, obiekty te powinny stanowić ostoję zwierzyny. W zarządzeniu mowa więc o „moralnym aspekcie prowadzenia polowań” oraz o tym, że dopuszczenie takiej drastycznej ingerencji w rezerwacie, za jaką w powszechnym odczuciu uchodzi odstrzał dużych ssaków, może być obierane negatywnie przez opinię społeczną. Skoro to oburzenie ludzi jest największym problemem, komentarz na temat faktycznej ochrony przyrody w tym kraju wydaje się zbędny.
Po kilku miesiącach zamiast zatwierdzenia zarządzenia z ministerstwa przyszło pismo, które zezwala na prowadzenie ograniczonej gospodarki łowieckiej na terenie wskazanego rezerwatu, mającej na celu utrzymanie populacji na odpowiednim poziomie. Jak nieposiadający odpowiedniego przygotowania i wiedzy myśliwi mają określić ów „odpowiedni poziom” – nie wiadomo. Olsztyńscy ekolodzy i aktywiści aż zamarli z przestrachu i słusznie, bo taka decyzja daje precedens do polowań nie tylko w rezerwatach, ale – w następnej kolejności – także w parkach narodowych.