Wróble ćwierkają, że PiS znalazł sposób na odbicie za rok samorządów, a na Śląsku – na wygumkowanie z regionalnej polityki Ruchu Autonomii Śląska. Gdyby, rzecz jasna, nie dało się autonomistów wcześniej zdelegalizować, co byłoby sukcesem najlepszym z najlepszych.
Dwukadencyjność samorządów to już znana sprawa. Nowy pomysł idzie w kierunku tego, by do sejmików wojewódzkich mogły startować tylko ogólnopolskie partie polityczne. RAŚ jest stowarzyszeniem – choć de facto partią regionalną – obecnym jedynie na scenach województw śląskiego i opolskiego.
Taki zapis automatycznie wykluczałby autonomistów z wyborczej gry. Nawet gdyby zmienili się w partię, to ogólnopolskiego statusu – pod swoją nazwą – nie uzyskają. Powodów już dość przez lata rozwinąłem.
Kiedyś mówiło się o „partii regionów”, ale konia z rzędem temu, kto sobie wyobraża, że taką partię ze śląskimi autonomistami na czele będą chcieli budować – choćby w Białymstoku czy Rzeszowie. Płakać po autonomistach nie będę, ale nie podoba mi się przedwyborcza kombinacja, mająca na celu pozbycie się regionalnej formacji działającej, co by nie mówić, w granicach prawa.