Kraj

Ja bym Macierewicza nie lekceważył

Rządzić Macierewicz lubi. Zostało mu to ze szkolnego harcerstwa.

Kiedy Wokulski decyduje się puścić klacz Sułtankę na wyścigach, idzie odwiedzić ją w stajni. „Żłób był nowy i pełny, drabina toż samo, na podłodze leżała świeża słoma. Pomimo to bystre oko dyrektora dojrzało jakąś niestosowność, krzyknął bowiem:

– Cóż za porządek, panie Ksawery, do stu par diabłów!... (...) Drugi pomocnik dyrektora ukazał się tylko na chwilę. Spojrzał, zniknął i z korytarza zawołał: – Wojciech!... do stu tysięcy diabłów... Zaraz mi zrób porządek, bo ci to wszystko każę położyć na stole...

– Szczepan!... cholero jakiś... – odezwał się trzeci głos za przepierzeniem. – Jak mi jeszcze raz tak stajnię zostawisz, to każę ci zbierać zębami...

Jednocześnie rozległo się kilka tępych uderzeń, jakby ktoś pochwycił kogoś drugiego za głowę i uderzał nią o ścianę. Niebawem zaś przez okno stajni zobaczył Wokulski młodzieńca (...), który zwalił przez łeb gapiącego się Żydka. Jako przyrodnik, podziwiał Wokulski tę nową formę prawa zachowania siły, gdzie gniew dyrektora w tak szczególny sposób zawędrował aż do istoty znajdującej się poza rajtszulą”.

Militarne pendant tej opowieści napisał w 1968 r. na Studium Wojskowym student Maciej Karpiński. Oto wojska Układu Warszawskiego przegrały właśnie wojnę z Norwegią. Jakubowski wzywa Jaruzelskiego i mówi: – Wszystko było dobrze, już podchodziliśmy pod Oslo, tylko armia polska znowu wszystko spieprzyła. Jaruzelski przywołuje odpowiedniego generała. – Działaliśmy świetnie. Bylibyśmy pochwaleni, ale III dywizja dała d... Dowódca III dywizji łapie dowódcę IV pułku – byłoby znakomicie, gdyby nie wasz cholerny pułk. Dowódca IV pułku daje czadu dowódcy batalionu... Potem kompania, pluton.

Polityka 11.2017 (3102) z dnia 14.03.2017; Felietony; s. 96
Reklama